Kawasaki Ninja 300 - Motogen.pl

Informacja o zbliżającej się premierze pięćsetek od Hondy wywołała większe poruszenie niż sportowa V4. Do tego wciąż mamy doskonałe wrażenia po teście NC700, która co prawda nie odznacza się małą pojemnością, ale hołduje ideom czerpania frajdy i korzyści z niewysilonego silnika, prostej obsługi i niskich kosztów eksploatacji.

 

Z tym większą przyjemnością dorwaliśmy się do jednej z trzech tegorocznych nowości Kawasaki – jak się możecie domyślić, tej najmniejszej, czyli modelu Ninja 300.

Geneza

Wszystko zaczęło się od szału na Ninję 250. Kiedy w 2008 roku okazało się, że można mieć nowy motocykl za 14.900 zł, nawet w Polsce zabrakło egzemplarzy w salonach! Przypomnijmy, że wtedy jeszcze nie było mody na małe pojemności. Kawasaki absolutnie zdominowało segment małych motocykli, a dzięki temu ludzie dostrzegli, że można tanio, sprawnie i wciąż całkiem przyjemnie jeździć oraz że nie tylko 100 KM „robi robotę”. Niedługo do graczy dołączyła Honda z równie udaną CBR 250R, choć jednocylindrowy silnik odstawał od rzędowej dwójki Kawasaki i to maszyna zielonych wciąż była częściej wybierana.

 

Kawasaki w sezonie 2013 postawiło na zwiększenie pojemności w każdej ze swoich nowości. „Baby Ninja” dobiła do 296 cm3, co, jak miałem okazję się przekonać, było strzałem i w dziesiątkę, i w kolano konkurencji!

Zielona planeta

Z pewnością znajdą się na tym świecie ludzie, którzy kupią ten motocykl tylko dlatego, że emituje mało CO2 i dzięki temu nie topi lodowego lądu pod stopami pingwinów i niedźwiedzi. Najważniejsze i najlepsze w nowej Ninja 300 jest jednak to, że pod tą całą otoczką ekonomii i praktyczności kryje się po prostu świetnie wyglądający i dobrze jeżdżący motocykl.

 

Wystarczy spojrzeć na owiewki i detale – jeszcze nigdy mały motocykl tak bardzo nie przypominał większych pojazdów z oferty. Zwykle na pierwszy rzut oka mniejszą pojemność zdradzały podłej jakości elementy takie jak lusterka, zegary czy układ wydechowy. Jadąc nową Kawą, absolutnie nie mamy się czego wstydzić i jedynym wyraźnym znakiem świadczącym o tym, że 300 to liczba określająca pojemność, a nie prędkość maksymalną jest tylna opona o szerokości 140 mm. 

Technika

Podczas przeglądania suchych danych technicznych, przypomniały mi się parametry motocykla, który od zawsze był polecany jako jeden z najlepszych dla początkujących. To proste: Kawasaki Ninja 300 to nowoczesny odpowiednik poczciwego Suzuki GS500. Mniejsza wartość momentu obrotowego i mocy jest rekompensowana lżejszą o 20 kilogramów konstrukcją. Koniec końców, prędkość maksymalna i przyspieszenie są identyczne przy mniejszym spalaniu i większej poręczności. To właśnie nazywa się postęp.

 

Zobacz, jak przyspiesza Kawasaki Ninja 300 zakres 0-100 km/h w czasie ~5 sekund

 

 

Wydawać by się mogło, że w niskobudżetowym motocyklu nie mamy co szukać ciekawszych rozwiązań technicznych, ale i tym razem mała Ninja pozytywnie zaskakuje. W układzie zasilania działają teraz dwie przepustnice (podobnie jak w ZX-6R i ZX-10R), co poprawia reakcję na gaz i wydajność spalania. W silniku zastosowano nowe, lżejsze tłoki z płaskim wierzchołkiem. Prawdziwym rodzynkiem jest sprzęgło antyhopingowe. Jego konstrukcja zapobiega zablokowaniu koła w chwili, kiedy przesadzimy z redukcją biegów. Łopatologicznie rzecz ujmując, kiedy jadąc 140 km/h na 6 biegu nagle postanowimy zredukować do dwójki, bez antyhopingu tylne koło zablokuje się. Patent przeniesiony z wyścigów może więc uratować tyłek niejednemu początkującemu.

Turbosokowirówka

Jak zatem jeździ się najmniejszą Ninją? Fenomenalnie! Po raz drugi napiszę, że ciężko w to uwierzyć, ale w wyciskaniu z tak małego motocykla siódmych potów i w doprowadzaniu go do granic możliwości jest coś z pierwotnej, chłopięcej zabawy resorakami.

 

Orgia obrotów, którą podziwiać możemy na nowym zestawie zegarów kończy się dopiero przy 13.000 obr./min, a dźwięk wydawany wtedy przez silnik ma w sobie coś z urządzenia do przerabiania warzyw w zdrowy napój.

 

Aby z przyspieszeniem 5 sekund do 100 km/h przegrać spod świateł, obok nas musi stanąć samochód kosztujący tyle, co cały kontener nowych trzysetek. Od czasu przejechania się miejskim skuterem o pojemności 125 ccm byłem pewien, że nie wynaleziono nic lepszego na miasto. Myliłem się. Nowa Ninja po złożeniu lusterek (a są na zawiasie, więc składa się je bajecznie łatwo) nie jest szersza od samego kierowcy. Innymi słowy, wszędzie, gdzie byłbyś w stanie przejść pieszo zmieści się również małe Kawasaki.

 

Prędkość maksymalna? Bez problemu, sprawdziliśmy. Licznikowe 186 km/h zostało poddane testowi z nawigacją GPS. Chociaż trudno to ujrzeć w filmie z powodu słońca świecącego na wyświetlacz, realne 177 km/h zostało osiągnięte. Kierowca lżejszy niż ja (75 kg) z pewnością zobaczyłby wynik 180. Co ciekawe, stabilność podczas jazdy z taką prędkością nie dawała powodów do narzekań.

 

 

Jest niestety jeden szczegół, który Kawasaki nie wyszedł najlepiej. Mimo większej tarczy hamulcowej z przodu, mała Ninja napędza się tak skutecznie, że narzekać można na sprawność zwalniania. Zaczyna to przeszkadzać zwłaszcza podczas jazdy z pasażerem, kiedy podczas awaryjnego hamowania z przerażeniem stwierdzamy, że coraz mocniejsze duszenie klamki hamulcowej nie zmienia prędkości, z jaką zbliżamy się do wymuszającego auta. Sytuację być może poprawiłby opcjonalny ABS, dzięki któremu nie musiałbym się tak bardzo przejmować trzymaniem seryjnych opon IRC.

Podsumowanie

Mała Ninja jest dla mnie jedną z najciekawszych nowości na sezon 2013 i przebić ją może tylko nowa trzystadziewięćdziesiątka od KTM-a. Z ceną 20.900 zł (plus 1000 zł za ABS) nie jest już może taką okazją, jaką był jej poprzednik cztery lata temu, ale to wciąż tani pojazd, który spełnia wszystkie wymagania, aby nazwać go pełnoprawnym motocyklem.

 

Za wypożyczenie motocykla dziekujemy dealerowi Monster Bike.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany