Test motocykla Yamaha XSR900: zabijaka w stylu retro - Motogen.pl

Yamaha XSR900 – Geneza

MT-09 jest trzycylindrowym zabijaką z pogranicza segmentów streetfighter/naked. Świetnie się prowadzi i generuje sporo agresji, ale patrząc z perspektywy kilku lat, jego designowi brakuje nieco ostatecznego szlifu. Chciał być zarówno nakedem jak i streetfighterem – w efekcie zabrakło mu trochę stylistycznej tożsamości – wszak nie wszyscy chcą podążać za kształtami inspirowanymi samurajskim mieczem, sztukami walk i high-tech. Na szczęscie dla nich Yamaha wzięła pod nóż MT-09 i ubrała w mnóstwo kapitalnych, nostalgicznych dodatków całkowicie zmieniających charakter tej udanej konstrukcji.

Rocznicowe malowanie: milion dolarów wygląda gorzej…

I tak, na półkę powędrowały zbiornik paliwa, reflektor, liczniki, siodło, kierunkowskazy, lusterka, dekiel sprzęgłowy oraz tłumik. Skorygowano nastawy zawieszenia oraz w mniejszym stopniu zestrojenie elektroniki. Teraz pozostało już tylko obudować podzespoły gustownymi dodatkami i przepis na Yamahę XSR900 gotowy.

Yamaha XSR900 – design

Elementów nadających XSR900 neoklasyczny, niepowtarzalny wygląd jest dużo. Przede wszystkim rocznicowe malowanie, będące nawiązaniem do dawnych, wyścigowych barw Yamahy. Gdybym kupował XSR900, uważałbym dopłatę 1500 zł za tę kolorystykę, jako najlepiej wydaną kasę. Jakość lakieru i wygląd z bliska zwala z nóg. Kolejnym majstersztykiem stylistycznym jest kształt baku i kanapy. Czyste w formie lata siedemdziesiąte, złota era wielocylindrowych golasów.

Licznik i tylny reflektor to współczesne nawiązanie do tamtych czasów. Wprawdzie żarówkę zastąpiono diodami LED, a strzałkę obrotomierza ekranem ciekłokrystalicznym, ale zarówno sama czcionka, jak i wygląd podzespołów jest wyraźnie w stylu retro. Przednia lampa, pomalowana na czarny mat (taki sam kolor jak na tłumiku), mimo techniki wielozwierciadłowej, za sprawą klimatycznych wsporników, idealnie pasuje do XSR.

Retro, naked, streetfighter…w każdej z ról XSR900 zasługuje na oskara…

Jeśli uważnie przyjrzycie się sylwetce Yamahy, znajdziecie mnóstwo smaczków w postaci dekli, osłon, łączników, uchwytów różnych od MT-09, wykonanych z metalu (przez to masa XSR900 jest większa od MT-09 o blisko 4 kg), sprawiających solidne wrażenie i przenoszących motocykl o lata wstecz.

Jednak trzeba powiedzieć wprost: Yamaha XSR900 nie jest ani reaktywacją dawnego modelu, ani sprzętem retro, ani nawet wiele lat produkowanym klasykiem. Jest pod każdym względem nowoczesnym hołdem stylistycznym dla starych konstrukcji, widocznym głównie w detalach oraz pozycji.

Yamaha XSR900 – Technika

Od strony technicznej Yamaha XSR900 w bardzo dużym stopniu bazuje na MT-09. Wprawdzie skorygowano zestrojenie zawieszenia i elektroniki, ale nadal większość podzespołów ma wspólny rodowód… i bardzo dobrze, bo MT-09 była petardą.

Napęd

Trzycylindrowa jednostka Yamahy XSR900 o pojemności 850 ccm generuje moc 115 KM (przy 10000 obr/min) oraz 87,5 Nm (przy 8500 obr/min). Jeżeli tylko przekroczymy mniej więcej trzy tysiące obrotów, silnik zachowuje się niczym kamień wrzucony w kałużę nitrogliceryny. Generuje wyjątkowe zamieszanie i to bez względu na zapięty bieg.

Akompaniament wrażeń audio jest przy tym wyjątkowo przyjemny dla ucha (starsi czytelnicy zapewne pamiętają początek lat 90. i ryk Syren 105, przerobionych na cabrio, katowanych przez wesołą młodzież na osiedlowych ulicach). Tutaj dźwięk jest zbliżony, ale jeszcze głębszy. Pod tym względem Yamasze mogą dorównać co najwyżej streetfightery Triumpha. Osiągi, za sprawą masy 196 kg (gotowy do jazdy), są wyjątkowe, biorąc pod uwagę retro klimat testowanego pojazdu.

Silnik jako sprawca przestępstw drogowych: winny!

Sześciostopniowa skrzynia biegów Yamahy XSR900 pracuje płynnie, nie wymaga także specjalnie dużej siły. Warto jednak skoncentrować się na precyzji – być może to „potestowa” przeszłość naszego egzemplarza, ale przy gwałtownym przyspieszaniu czasami, zwłaszcza dwójka, wymagały dość zdecydowanego ruchu nogą.

Zawieszenie

To mocna strona testowanej Yamahy XSR900. Z przodu zastosowano w pełni regulowany amortyzator upside-down, z tyłu wahacz wleczony z centralnym elementem resorująco-tłumiącym. Oczywiście także z pełną regulacją. Fabryczne zestrojenie jest raczej twarde (utwardzone względem MT-09);  nie znaczy to, że XSR900 jest niewygodny, ale potencjał silnika w połączeniu z niską masą powoduje, że bardziej priorytetowe było przeniesienie osiągów na drogę, niż komfort kierowcy.

Składniki sukcesu XSR – zawias i doskonałe hamulce…

Hamulce

Układ hamulcowy jest chyba jeszcze skuteczniejszy, niż zawieszenie. XSR900 zatrzymuje się wcześniej, niż o tym pomyślicie. To jeden z najskuteczniejszych układów hamulcowych, jakie testowaliśmy. Dozowalność na najwyższym poziomie i to mimo przewodów hamulcowych bez stalowego oplotu. Kilkakrotne próby hamowania nie obnażyły spadku skuteczności systemu.

Elektronika

Yamaha XSR900 wzorem MT-09 została wyposażona w kontrolę trakcji (3-stopniową), trzy tryby pracy silnika oraz ABS. Ten ostatni działa niemal niezauważalnie i płynnie. Standardowy tryb pracy silnika świetnie sprawdzi się na co dzień. Umożliwia ekonomiczne, ale i całkiem dynamiczne przemieszczanie się pomiędzy domem, pracą czy pubem. W trybie „B” charakterystyka jest mocno wygładzona, reakcja na gaz mniej spontaniczna, motocykl ma gorsze osiągi.

To sprawdzi się na deszczu albo wyjściach z wyjątkowo podłych jakościowo, asfaltowych zakrętów. Tryb „A” to tryb docelowy każdego, dla kogo jazda motocyklem jest tożsama z treningami stuntowymi. Reakcja na dodanie gazu unosi przednie koło nawet na trzecim biegu.

Oczywiście nad wszyskim czuwa kontrola trakcji. Ma trzy ustawienia, (wyłączona, 1, 2). Dwa ostatnie różnią się stopniem ingerencji w poślizg tylnego, lub uniesienie przedniego koła – tryb „1” umożliwia uniesienie przodu na pierwszych biegach.

Yamaha XSR900 – Jazda

Wsiadając na XSR900 jesteście uśpieni jej klasycznym, niepozornym wyglądem. Pozycja jest swobodna, odprężona, kolana niezbyt ugięte. Silnik wydaje z siebie przyjemny, nie zwiastujący niebezpieczeństwa dźwięk. Ruszamy. Biegi pracują płynnie, a motocykl niewinnie toczy się przez osiedle, szybko łapiąc temperaturę. Wyjeżdżam na główną drogę, gwałtowne odkęcenie gazu – sprzęt wyrywa przednie koło do góry jak wściekły. Nie spodziewałem się w tym zakresie tak spontanicznego wheelie.

No tak, kontrola trakcji włączona w tryb 1. Wyłączam ją całkowicie i operując sprzęgłem, każda zmiana biegów unosi delikatnie przód. Ten motocykl, to najczystszej krwi streetfighter. Oczywiście „odwijając” spokojnie, albo zmieniając tryb pracy silnika, możemy nim jeździć normalnie. Jednak jeśli ktoś z Was ma ochotę porozrabiać na ulicach, udowodnić dużej części innych motocyklistów, że z XSR się nie zaczyna – zrobi to w pięknym stylu.

Hamulce działają wyśmienicie. Opóźnianie hamowań do granic rozsądku, przychodzi nam jeszcze łatwiej, niż zabieranie ręczników w egipskich hotelach przez polskich turystów. Ot, taka międzynarodowa przyjaźń.

Yamaha XSR900 świetnie daje sobie radę w korku, ze świateł wystrzeli jako pierwsza (na życzenie z kołem w górze), a pasażer będzie miał całkiem przyzwoite warunki podróży. Przejedziemy i zaparkujemy ją wszędzie, wzbudzając zainteresowanie społeczeństwa.

Cisza przed burzą: wizualnie prawie nic nie zwiastuje zastrzyku adrenaliny przy każdym dodaniu gazu…

Zawieszenie jest twarde, dzięki czemu pokonywanie szybkich łuków idzie w parze z dobrą stabilnością. Nierówności nie są specjalnie fitrowane, ale dzięki temu dokładnie poznajemy profil wzdłużny jezdni i jego wszelkie niedoskonałości. Na szczęscie wygodne siedzenie w znacznym stopniu tłumi te nierówności.

Jedyne, co w kwestii prowadzenia mógłbym zarzucić XSR, to pewna niechęć do wejścia w zakręty. Po naciśnięciu na wewnętrzną część kierownicy, motocykl przez chwilę ma opory, czy poddać się woli prowadzącego, czy przez chwilę przytrzymać go w niepewności. Nie znaczy to, ze XSR nie skręca, ale potrzebuje do tego nieco większej motywacji niż np. XSR700 albo MT-10.

Cargo/turystyka

Pod względem dzielności cargo i turystycznej – nie ten segment. W fabrycznym wydaniu nie znajdziemy szyby, zatem przyjemna prędkość podróżna nie przekroczy 140 km/h. Odnotujemy brak osłon na nogi, ręce, stopy. Nie schowamy do kufrów czy bagażnika rzeczy potrzebnych na wyjazd.

Kierowca i pasażer mają wygodnie, ale dzielność turystyczna Yamahy XSR900 jest raczej niewielka…

Tylko czy kogoś to obchodzi? XSR900 ma wyglądać, ma sprawić radość, przewieźć jeźdźca lub jeźdźca i osobę towarzyszącą, w zależności od potrzeb, po pięknych zakątkach Polski w słoneczny dzień albo zdewastować otoczenie „wieczorową porą” w starciu z silniejszymi konkurentami. A bagaże wciśniemy w plecak lub torbę na tylne siedzenie.

Od turystyki jest spokrewniony technicznie z XSR, Tracer 900.

Zużycie paliwa 4,7-7,5 l/100km, co przy 14,5-litrowym zbiorniku paliwa obiecuje zasięg 190 – 300 km.

Naszym zdaniem

Yamaha zrobiła kawał dobrej roboty. Fabrycznego streetfightera, jakim był MT-09, ubrała w dużo atrakcyjniejsze ciuchy, kupując wszystkich tych, dla których forma jest czasem ważniejsza od treści. Dla których jazda ekstremalna nie musi wiązać się z hip-hopem, śmiesznymi, machającymi rękoma ludzikami z krokiem w kolanach i klimatami miejskiej patologii. Jazda na gumie nie wyklucza rezygnacji z pięknych detali. Klasycznie, stylowo, ale dynamicznie – tak w trzech słowach opisałbym testowany produkt.

XSR900 kosztuje od 39 900 zł. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę relację wyglądu, do ceny, osiągów, prowadzenia i świeżości wizualnej, ofertę Yamahy uważamy za dobrą.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany