Yamaha Tenere 700 [TEST] - najlżejsze wyprawowe enduro na rynku - Motogen.pl

Zacznę nietypowo, bo od narzekania… Długo dała na siebie czekać Yamaha Tenere 700. Słuchy o tym motocyklu chodziły już w 2016 roku, pierwszy raz na żywo ten model ujrzałem na targach EICMA w Mediolanie w listopadzie 2017 roku. Pokazano gotowy, jeżdżący prototyp i… zamiast zapowiedzieć sprzedaż od lutego/marca 2018 roku, zapowiedziano ogólnoświatowe testy dziennikarskie, czyli dmuchanie do granic możliwości marketingowego balonika. Zrobiono to na tyle skutecznie i w taki sposób, że sam „napaliłem się” na małą Tenerę. Zacząłem liczyć ile wezmę za swój motocykl, szacować ile kosztować będzie Tenera – bo jeszcze we wrześniu 2018 roku nie znano ceny, i ile będę musiał dołożyć, by w marcu wyjechać na drogę nowiutką, wyprawową Yamahą. Okazało się jednak, że są opóźnienia w produkcji i motocykl będę mógł dostać najprawdopodobniej we… wrześniu 2019 roku. Właśnie wtedy, przynajmniej dla mnie, marketingowy balonik pękł z hukiem, a moja cierpliwość się skończyła. Zrezygnowałem z zakupu Tenery, do mojego supermoto dokupiłem inny, używany motocykl, zupełnie innego segmentu. Teraz powiem wam, czy żałuję…

 

 

Gdy dostałem zaproszenie wzięcia udziału w evencie Tenere Tour, nie wahałem się ani chwili. Rzuciłem wszystkie zaplanowane na ten weekend sprawy, wsiadłem na motocykl i pojechałem do Zawiercia. Importer, Yamaha Motor Europe, przygotował się do mojej wizyty i wyposażył egzemplarz, którym miałem zaraz jeździć, w wyższą kanapę (standardowa wysokość to 880 mm). Moim oczom ukazała się piękna, nowiutka, wyposażona w dedykowaną końcówkę wydechową Acrapovic, biało-czerwona Yamaha Tenere 700. No wreszcie, pomyślałem sobie…

 

Nie ma drugiej możliwości na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia

 

Yamaha zagadała „od pierwszego strzała”, cichy acz basowy gang dwucylindrowej CP2-ki, o pojemności 689 ccm, nastroił mnie pozytywnie. Znam tę jednostkę z bardzo popularnego modelu – MT-07, w którym sprawdza się bardzo dobrze, jest dynamiczna i napędza w bardzo energiczny sposób tego małego nakeda. Pierwsze wrażenie? Siedzę wysoko, szeroka kierownica jest dokładnie taka, jaka być powinna. Przed moimi oczami czarnobiały, prosty wyświetlacz, pokazujący jednak czytelnie wszystkie potrzebne parametry (prędkość, przebiegi, godzinę, obroty, bieg, ilość paliwa, spalanie). Ruszam – dwucylindrowa jednostka napędowa, generująca 74 KM (54 kW) przy 9000 obr./min oraz 68 Nm przy 6500 obr./min, żwawo reaguje na gaz. Skrzynia chodzi bardzo gładko, biegi wskakują bez zająknięcia. Pionowa szyba całkiem nieźle chroni przed wiatrem, co jest ważne, bo przecież jadę na tym motocyklu w pełni wyprostowany. Same pozytywy…

 

Na szosie

 

Zanim wjadę w teren, spróbuję sił Tenery na asfalcie. Najważniejsza w takim wyprawowym sprzęcie jest prędkość podróżna motocykla, którą silnik ekonomicznie i bez wysiłku może utrzymywać przez dłuższy czas. Zapinam szóstkę i wyjeżdżam na trasę szybkiego ruchu. 140 km/h i około 6500 obr./min (obrotomierz wyskalowany do 12 tys.). Silnik chodzi cicho, generuje bardzo mało wibracji, nie próbuje „wyskoczyć z ramy”, spokojnie mógłby utrzymywać takie obroty godzinami. Wiatr zupełnie nie przeszkadza, nie chce oderwać daszka mojego kasku, ani nie powoduje nieprzyjemnych turbulencji wokół mojej głowy. Jestem zaskoczony, szyba wyglądała na całkiem niepozorną, a jest… świetna. Przyspieszam. Jednostka napędza motocykl dalej całkiem żwawo, a na liczniku bardzo szybko pojawia się 180, 190… silnik zdecydowanie daje sobie radę na autostradzie. Test zdany na piąteczkę! Problemy jednocylindrowej XT 660Z Tenere, czyli mała moc, duże wibracje i niska kultura pracy jednostki napędowej, są całkowicie obce dwucylindrowej Tenere 700. Super!

 

W offroad

 

Stawiam wysoko poprzeczkę przed nową Tenerą. Przez ostatnie dwa lata programowano mnie filmami propagandowymi, jak to Tenera lata w powietrzu, śmiga po piachach pustyni, jeździ poza drogami. Wjeżdżam zatem w nieużytki. Nie ma tu żadnej drogi, tylko podmokłe, kiedyś orne, a teraz zarośnięte, pole. Na kołach o średnicy typowej dla enduro (21/18) moja Tenerka ma założone opony Pirelli Scorpion Rally STR, których zadaniem jest dawać radę i w terenie i na szosie. Szybko okazuje się, że w bardzo trudnym, błotnistym terenie ciężko jest zachować im trakcję. Zwieszenie wybiera nierówności dawnych skib pociętych lemieszem pługa, teraz zarośniętych wysokimi chwastami i trawą. Po kilkudziesięciu metrach walki w tym straszliwie ciężkim terenie zawracam. Udaje mi się wyjechać, choć raz musiałem zejść z motocykla. Mimo wszystko test uznaję za zaliczony. Kto o zdrowych zmysłach wjeżdża w takie miejsca, a Tenerka pokazała, że nie dość że wjedzie, to jeszcze wyjedzie o własnych siłach.

 

Topienie

 

Mówi się, że im dalej w las, tym więcej drzew. Nie tylko. Im dalej w las, tym głębsze kałuże. Leśna droga wiedzie mnie przez tereny podmokłe. Przede mną, nie wiadomo jak bardzo głęboka przeszkoda wodna. Cóż, pakuję się śmiało. Trochę walki o trakcję, jeden but zamoczony, ale przeszkoda pokonana. Jadę dalej. Przede mną jeszcze większa kałuża i… okazuje się, że głębsza. Wpadam w koleinę, błoto zasysa mój motocykl. Stoję. Próby ruszania pogarszają tylko sprawę – motocykl zapada się głębiej.

 

 

Jestem tu sam, nie przemyślałem tego. Ciężko będzie mi wyjaśnić nawet gdzie jestem, bo sam nie do końca wiem. W lesie, po prostu. Wysłanie googlowskiej pinezki ludziom z Yamahy by mnie może uratowało, ale… nie lubię się szybko poddawać. Walczę o wyrwanie Tenery z błota. Moja prywatna, jednocylindrówka to to nie jest. Napinam się i spinam, ale wklejone ponad 200 kg w błoto nie chce ani drgnąć. Zamykam oczy, przypominam sobie jak trzy lata temu „nałogowo” chodziłem na siłownię, jak robiłem martwe ciągi sztangą ważącą 180 kg, wyobrażam sobie śmiech ludzi z Yamahy, którzy najpierw ratują mnie z opresji, a potem, jeszcze dziś przy wieczornym piwku, dworują sobie ze mnie, że bym zestarzał się w tej kałuży, gdyby nie oni, w końcu przypominam sobie kreskówkę z dziecięcych lat, a więc: NA POTĘGĘ POSĘPNEGO CZEREPU, MOCY PRZYBYWAJ! Udało się! Grunt to motywacja! Niestety, choć do najsilniejszych nie należę, to jednak do najsłabszych też nie. Nie każdy poradziłby sobie sam w takim wypadku, więc jeżeli zapuszczacie się w prawdziwy, ciężki teren nową Tenerą, to ze względu na jej masę, wybierzcie się z kumplem – oczywiście na drugim motocyklu. Kolejna rzecz to opony – jeżeli założona byłaby agresywna kostka full offroadowa, to pewnie bym się w ogóle nie zakopał, ale… ten motocykl przecież ma jeździć na oponach dualnych.

 

Szutrowe drogi

 

Co innego jednak na ubitej, szutrowej, polnej, czy leśnej drodze. Wtedy waga Tenery – jak na turystyczne enduro – jest zaskakująco niska. Motocykl prowadzi się intuicyjnie, wyśmienicie. To właśnie na takim podłożu Yamaha pokazuje na co ją stać, czuje się jak ryba w wodzie. Długie powerslidy, duże prędkości na prostych, nieskrępowane ABS-em hamowanie (system wyłączany osobnym, dużym przyciskiem na zegarach). Regulowane zawieszenie o skoku 210 mm z przodu i 200 mm z tyłu absolutnie daje radę wybierać każdą szutrową, czy polną nierówność, nawet przy prędkościach oscylujących wokół 100 km/h. Motocykl ten daje mega dużą frajdę w takich warunkach oraz wręcz poczucie bezpieczeństwa.

 

Spalanie

 

CP2-ka charakteryzuje się niskim apetytem na paliwo, oscylującym przy spokojniejszej jeździe po asfalcie w okolicach 4,5 litra na 100 km/h, co przy baku o pojemności 16 litrów daje, przynajmniej teoretycznie, ponad 300 km zasięgu. W ciężkim offroadzie spalanie skoczyło mi do 6,8 l na 100 km, ale to akurat jak najbardziej normalne, bo i ostre cięgi zebrała ode mnie.

 

Design

 

Jakość wykonania motocykla, to jakość Yamahy, czyli wszystko jest na swoim miejscu, dobrze spasowane, ładne i schludne. Wygląd Tenery robi wrażenie i wiem, że wielu z was zakochało się właśnie w tym aspekcie tego motocykla, przypominającym dakarowe wyścigówki. Do tego soczewkowy reflektor, pionowa szyba, ledowe kierunkowskazy i mamy nowoczesną dakarówkę dla każdego. Zdecydowanie takiego motocykla brakowało na rynku. Jest po prostu piękny.

 

 

Podsumowanie

 

Wypadałoby odpowiedzieć na zadane na samym początku tego testu pytanie: czy żałuję, że nie zaliczkowałem Tenery? Nie. Po prostu jak dla mnie, to oczekiwanie tyle lat, a teraz tyle miesięcy to jest po prostu przeginka. Jak każdy motocyklista jestem napalony na zakup motocykla, nastawiłem się. Nie potrafiłem sobie wyjaśnić, że skoro na zakup kolejnego motocykla czekałem dokładnie 6 lat, to teraz miałbym jeszcze kupić go dopiero pod koniec sezonu. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Tenera 700 warta jest uwagi, mojej uwagi. Może trafi mi się za jakiś czas używana sztuka? A może sprzedam, teraz już dwa motocykle, i wymienię na jeden, nowy. Przemyślę to jeszcze, ale już na spokojnie.

 

Ile to kosztuje

 

Koszt nowej Yamahy Tenere 700 w przedsprzedaży, czyli do końca lipca 2019 roku, to 40 999 zł brutto. Wydaje mi się, że to jednak trochę za dużo. Mamy solidny motocykl, na stalowej, rurowej ramie, ze sprawdzonym, produkowanym od lat silnikiem, który napędza sprzedawaną za cenę 29 999 zł MT-07. Ile według mnie powinna kosztować ta wyprawowa endurówka niewyposażona w żadną skomplikowaną elektronikę i wymyślne wodotryski? Myślę, że między 35 a 37 tys. zł byłoby bardzo uczciwie. Aha, po 31 lipca 2019 roku motocykl ten będzie kosztować 41 999 zł…

Więcej informacji o modelu na stronie importera.

 

Dane techniczne

 

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany