Stunt Grand Prix 2009 – Bydgoszcz, 29–30 sierpnia - Motogen.pl

autor: Maciek „Spidi” Strzaliński

Gdybym musiał jednym zdaniem podsumować imprezę, która odbyła się w ostatni weekend tego lata w Bydgoszczy, powiedziałbym krótko: tego jeszcze nie było!
Zawody te bez wątpienia przejdą do historii. Chcecie wiedzieć dlaczego? Zacznijmy zatem od początku…

Jak powszechnie wiadomo, podobnie jak na całym świecie, w Polsce mamy „kryzys”. Cokolwiek to znaczy, jedni odczuwają go bardziej, inni wcale. Maciek z Bydgoszczy, znany wszystkim szerzej jako Cygan, niestety, poczuł go na własnej skórze, a dokładniej kieszeni, dosyć dotkliwie. Po niewątpliwym sukcesie jego ubiegłorocznej imprezy o podobnym charakterze, która odbyła się również w Bydgoszczy pod nazwą StreetBike Freestyle, wszystko wydawało się być proste. Maciek powiedział jasno – „za rok robimy kolejną edycję…”, a sponsorzy szumnie zapowiadali swoje wsparcie.
Niestety, minęło trochę czasu i okazało się, że impreza stoi pod znakiem zapytania. Większość sponsorów wycofała się, a ci, którzy pozostali, dofinansowali to przedsięwzięcie dość ostrożnie i skromnie. Dla Cygana nie ma jednak rzeczy niemożliwych i, mimo wielu przeszkód, uparł się, że skoro powiedział, że impreza będzie, to ją zorganizuje. Za wszelką cenę. Przygotowanie zawodów nie tylko kosztowało go wiele wysiłku, nerwów i poświęcenia kilku ostatnich tygodni, ale także dużą sumę pieniędzy, którą wyłożył z własnej kieszeni, sprzedając… samochód! Muszę też przypomnieć, że zawody te miały formułę całkowicie otwartą. Za wstęp i udział w niej nie płacili ani zawodnicy, ani kibice, co oznacza, że o zwrocie poniesionych kosztów nie było mowy.
Czapki z głów dla tego Pana…

Zawody miały tradycyjnie potrwać dwa dni. Sobota to dzień eliminacji i luźnych treningów, natomiast niedziela to ścisły finał w obu klasach i walka o jak najwyższe lokaty.
Już sama lista startowa zawodników wyglądała imponująco. W obydwu klasach swoje uczestnictwo zgłosiło ponad 50 zawodników, z czego aż 30 w regulaminowej klasie dużych motocykli. Tak dużej frekwencji i jednocześnie doborowej stawki nie widziały jeszcze żadne zwody w historii tego sportu w Polsce! To wróżyło tylko jedno – wielkie widowisko, maksymalnie wyśrubowany poziom i niesamowite emocje… I tak też właśnie się stało.
Z racji tego, że, podobnie jak zawsze, zawodnicy z całej Polski zaczęli ściągać do Bydgoszczy, już w piątek Cygan zaproponował treningi na nieformalnej ustawce na pasie pod Koronowem (słynna miejscówka bydgoskich motocyklistów). Tylu stunterów i ludzi nie widzieli tam nigdy nawet stali bywalcy. Wieczór i noc upłynęły w imprezowo-integracyjnym duchu.

W sobotę rano ruszyła oficjalna impreza. Początkowo zaplanowane na nią zostały przejazdy eliminacyjne wszystkich zawodników z obu klas, tak aby tylko najlepsi przeszli do niedzielnych finałów. Z uwagi na dużą frekwencję podjęta została decyzja, że kilku czołowych, najbardziej utytułowanych zawodników z każdej klasy wejdzie do finału „z automatu”. W dużej klasie w ten sposób przeszli m.in.: $tunter13, Łukasz FRS, Pasio, Fragment, Raptowny oraz Crazy D z Rosji (jedyny zawodnik spoza Polski), natomiast w klasie nieregulaminowej w eliminacjach brać udziału nie musieli zawodnicy tacy, jak: Repsol, Liczbon, Mrugal czy Gajowy.

Trzeba też zaznaczyć, że z inicjatywy Cygana w Bydgoszczy po raz pierwszy zastosowano zupełnie nowy system oceniania zawodników. Wyjątkowo rygorystycznie potraktowano upadki, ponieważ nawet mała „gleba” skutkowała odjęciem połowy zdobytych w całym przejeździe zawodnika punktów.
Ponadto zawodnicy byli oceniani przez trzech sędziów, z których każdy przyznawał od 0 do 10 punktów (dodatkowo dopuszczalne były „połówki”) natychmiast po skończonym przejeździe. Dotąd ocenianych było osobno pięć kategorii tricków, a wyniki zliczane były w zaciszu sędziowskiego stolika po skończonym kolejnym etapie eliminacji bądź finału.
Nowy system, wzorowany na używanym na zachodzie w największych zawodach rangi europejskiej i światowej, okazał się bardzo brutalny, ale jednocześnie widowiskowy i emocjonujący zarówno dla publiczności, jak i dla samych zawodników.
   
Pogoda była wręcz idealna, organizacja i porządek wzorowe, więc eliminacje przebiegały bardzo sprawnie i bez przeszkód.
W jednej z przerw pomiędzy przejazdami zawodników, oprócz pokazowych przejazdów najmłodszych, zaledwie kilkuletnich stunterów, zorganizowany został konkurs na najdłuższe stoppie. Każdy z zawodników miał trzy próby, z których liczył się wyłącznie najdłuższy przejazd.
Wzięło w nim udział kilku zawodników, ale to przejazd Simpsona najbardziej utkwił wszystkim w pamięci. Andrzej zdecydowanie jest hardcorem (i podobno ma nawet na to 4 certyfikaty z Hollywodu 😉 ). Zdeklasował rywali, robiąc w trzeciej próbie 67 metrów na przednim kole, rozpędzając się ze startu zatrzymanego na odcinku liczącym zaledwie 43 metry!!! Nie byłby jednak sobą, gdyby nie odstawił na koniec czegoś spektakularnego. Na ostatnim metrze swojego pokazu, chcąc maksymalnie wydłużyć swój przejazd, przekroczył punkt balansu i, jak to już widzieliśmy wielokrotnie w jego wykonaniu, przeleciał przez kierownicę. Niestety, tym razem na tyle niefortunnie, że motocykl go dogonił. Simpson z podejrzeniem skomplikowanego złamania nadgarstka, makabrycznie wyglądającą ręką i potwornym bólem pojechał do szpitala. Wielka szkoda, bo jego wcześniejszy przejazd w eliminacjach do niedzielnych półfinałów okazał się najlepszy ze wszystkich występujących w sobotę zawodników. Wieczorem okazało się, że jego nadgarstek nie jest, na szczęście, połamany, jednak stłuczenie i obrzęk były na tyle duże, że Simpson wrócił do hotelu z ręką w gipsie.
   
Zwieńczeniem pierwszego dnia zawodów było after party w klubie Awangarda zorganizowane dla wszystkich zawodników, ich ekip oraz kibiców. Jedną z głównych atrakcji wieczoru był premierowy pokaz trzeciej już odsłony filmu „Stunt Style”, tworzonego od początku do końca przez Marcina Idziaszka. Film nie tylko przywołał fajne wspomnienia z ubiegłego sezonu i wywoływał co chwilę salwy śmiechu wśród oglądających. Ta produkcja to bez wątpienia nowa jakość na polskiej scenie freestyle’owej. Zdecydowanie obowiązkowa pozycja do obejrzenia dla każdego miłośnika tego sportu.
Po filmie cała, licznie zgromadzona ekipa przeszła do tego, co tygrysy lubią najbardziej, czyli do niczym niezakłóconej imprezy. Jak na stunterów przystało, bal był wykwintny, bardzo hardcore’owy i do odcięcia… Trwał do białego rana!

Więcej o motocyklach Yamaha