Runda World Superbike na Magny-Cours oczami kibica - Motogen.pl

Aby wziąć udział w konkursie trzeba było dokonać zakupów w sieci GRANDys duo na kwotę minimum 1000 PLN i wysłać kupon konkursowy wraz z paragonami. Zwycięzcą konkursu został Piotr Kałużka, którego doskonale znają osoby interesujące się Wyścigowymi Motocyklowymi Mistrzostwami Polski. Piotr jest zawodnikiem i managerem SBK Racing Team. Z racji długiego stażu w wyścigach motocyklowych w firmie GRANDys duo „zbroją się” nie tylko posiadacze maszyn drogowych i bywalcy treningów torowych, ale również zawodnicy z Mistrzostw Polski i Pucharu Polski.

Jak było na Magny-Cours? Oto relacja Piotra:

Chciałbym podzielić się z wrażeniami z tegorocznej przedostatniej rundy Motocyklowych Mistrzostw Świata, która odbyła się na torze Magny-Cours, 300 km na południe od Paryża.

Nie sądziłem, że będę to robił na łamach Motogenu, ale w sumie to co miałem okazję zobaczyć na pewno podobałoby się większości z nas motocyklistów. Któż nie popatrzyłby na mknące z zawrotnymi prędkościami, dudniące kolorowe motocykle.

Start kilkudziesięciu motocykli na raz, maszyny nabierające błyskawicznie prędkości i najlepsi na świecie motocykliści, ładujący się w  szybki lewy zakręt w centymetrowych odstępach.

Mogłem tam być dzięki firmie Suzuki Grandys Duo z której to właścicielem Jackiem Grandysem pojechaliśmy na zaproszenie zespołu Voltcom Crescent Suzuki. Wyjazd był wygraną w konkursie Firmy GRANDys duo.

Z bliska mogłem obserwować pracę całego teamu, poznać kierowców Alexa Lowes’a i Eugene Laverty’ego.  Byliśmy z nimi prawie 24 godziny na dobę, ponieważ nie tylko mogliśmy przebywać z nimi w boksach, ale także spożywaliśmy wspólne posiłki serwowane w ich team’owym hospitality (pomieszczenie stworzone z wielkiego namiotu i specjalistycznej naczepy podzielonej na część dla odpoczynku i przewoźną ogromną kuchnię). Posiłki były bardzo smaczne, a włoski kucharz dawał radę. Nawet spaliśmy w tym samym hotelu co zawodnicy.

Bardzo mnie ten wyjazd ucieszył, gdyż w Polsce nie tylko startuję w podobnych zawodach, ale również organizuję team wyścigowy i przyglądanie się organizacji teamu na światowym poziomie było nie tylko przyjemnością, ale również doskonałą lekcją. Zespół pod wodzą Paula Denning’a, znanego również z MotoGP, działał jak szwajcarski zegarek.

Na sukces zawodnika składała się praca wielu osób – jedni zmieniali koła, inni rozkręcali motocykl, kto inny analizował dane z telemetrii i wprowadzał zmiany w ustawieniach. W Polsce z uwagi na brak pieniędzy często do jednego zawodnika jest jeden mechanik, ale nie jest to też regułą. Ja i mój team jesteśmy w stanie zmienić komplet kół w około 2,5 minuty. Wydawało nam się, że to doskonały wynik, ale mechanicy teamu Suzuki robią to w 28 sekund! Sami wiecie, że jeżeli próbowaliście to zrobić samemu, to zeszło Wam z pół dnia   Tu nie tylko zawodnicy są najlepsi na świecie, ale członkowie zespołu również.

Dla mnie był to wspaniały weekend. Niestety tego samego nie mogli powiedzieć zawodnicy Voltcom Crescent Suzuki. W pierwszym wyścigu Eugene się przewrócił, ale podniósł motocykl i w szarym końcu stawki dojechał do mety. Alex po dwóch okrążeniach zjechał z powodu defektu technicznego. W drugim wyścigu było jeszcze gorzej – obaj zawodnicy zaliczyli upadek. Mina Paula Denning’a była bardzo wymowna…

Chciałbym podziękować Jackowi Grandysowi i Suzuki Grandys Duo za to że mogłem tam się znaleźć i przeżyć niezapomniane chwile. Oglądanie tego widowiska na żywo jest znacznie ciekawsze niż w telewizji gdzie obserwuję niemal każdą rundę Mistrzostw Świata.  Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.