Ostatni tydzień australijskiej wyprawy - Motogen.pl

Choć pogoda nie rozpieszczała ich w drodze do Sydney przed powrotem do Polski, uczestnicy Orlen Australia Tour w pełni wykorzystali ostatni tydzień swojej motocyklowej wyprawy.

 

Na trasie do stolicy do Przemka Salety, Adama Badziaka i Jarka Steca dołączył Jacek Czachor. Choć Australia przywitała zawodnika Orlen Teamu pięknymi, motocyklowymi szlakami i idealną pogodą, po opuszczeniu Bombali sytuacja nieco się zmieniła.

 

Miniony weekend podróżnicy rozpoczęli od wizyty w urokliwej, nadbrzeżnej miejscowości Eden, gdzie mogli nie tylko z bliska podziwiać wieloryby, ale także poznać miejscowego szeryfa, którego żona jest… Polką!

 

„Podczas rejsu bez skutku czekaliśmy na wieloryby przez blisko półtorej godziny” – relacjonował Jacek Czachor. – „Zacząłem już nawet czuć lekkie rozczarowanie, ale wtedy pojawił się prawdziwy artysta gigant. Wykonywał przeróżne ewolucje: pływał na grzbiecie, uderzał płetwą o wodę i cały czas się wygłupiał. Zrobił na nas ogromne wrażenie”.

 

„Dzień później spotkaliśmy się z Marzeną i Jamesem, który jest szefem lokalnej policji morskiej. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o życiu w Australii i przepisach poprawiających bezpieczeństwo motocyklistów, a następnie z wiejskiego domku udaliśmy się do lokalnego Domu Kultury. Nasz operator zachwycił tam wszystkich grając na gitarze, fortepianie i śpiewając piosenki Czesława Niemena” – powiedział Saleta.

 

„Poznaliśmy też byłych zawodników motocyklowych i okazało się, że w Europie startowaliśmy nawet w tych samych wyścigach” – ekscytował się Badziak. – „Zaprosili nas na zawody Supercross, ale, niestety, ulewny deszcz uniemożliwiłby nam dotarcie na miejsce na czas, więc przemoknięci zawróciliśmy i udaliśmy się do Sydney”.

 

Pokonanie ostatnich 400 km wyprawy i droga do Sydney zajęły przyjaciołom aż dwa dni, a wszystko to z powodu kapryśnej aury i opadów rzęsistego deszczu. Ostatni tydzień swojej australijskiej przygody podróżnicy rozpoczęli jednak już w stolicy, a ich grafik pękał w szwach. „Byłem bardzo ciekawy jak wygląda dzisiaj miasto, które ostatni raz odwiedziłem aż 19 lat temu” – opisywał Jacek Czachor.

 

Po poniedziałkowym odpoczynku i regeneracji sił, we wtorek Przemek z Adamem udali się do oddalonego o 70 km od Sydney, nadmorskiego miasta Wollongong, gdzie z wysokości 4000m skoczyli ze spadochronem. „To był mój pierwszy, ale teraz już wiem, że nie ostatni skok” – cieszył się Saleta, zaś Badziak wyjaśniał: „Długo czekaliśmy na pozwolenie na osiągnięcie pełnej wysokości, dlatego ten lot był świetny nie tylko z powodu samego skoku, ale także okazał się idealną wycieczką krajoznawczą”.

 

Kolejnym punktem wyprawy był park narodowy Royal National Park oraz legendarna plaża Maroubra, uważana za Mekkę australijskich surferów i bazę kontrowersyjnej grupy Bra Boys. „Byłem zdziwiony, ponieważ myślałem, że jako tak kultowa, ta plaża będzie bardzo duża. Okazała się jednak malutka, ale za to bardzo klimatyczna” – podsumował Adam.

 

Na zakończenie wyprawy przyjaciele odwiedzili jeszcze Park Narodowy Gór Błękitnych, spotkali się z członkami największego w Sydney klubu motocyklowego, a także zafundowali sobie ostatnią australijską dawkę adrenaliny, nurkując z rekinami.

 

Po drodze nie brakowało oczywiście samej jazdy. „Nie było łatwo, także z uwagi na szutrowe odcinki, którymi urozmaiciliśmy sobie ostatnie dni wyprawy, ale chodziło właśnie o to, aby świetnie się bawić” – kończył Jacek Czachor. – „Droga zapierała dech w piersiach. Czuliśmy się jak w filmie, ale same trasy także były wspaniałe i wymagające”.

 

W piątek, po przejechaniu ponad 7000 km, podróżnicy musieli w końcu odstawić swoje motocykle i przygotować się do powrotu do chłodnej Polski. Choć wracają do domu, to jednak australijska wyprawa ich życia wcale się jeszcze nie kończy. Chociażby za sprawą specjalnego filmu w odcinkach, którego szczegóły ujawnione zostaną już wkrótce…

 

Więcej informacji o wyprawie pod adresem www.orlenaustraliatour.pl.

Więcej o motocyklach Yamaha