O mało nie zabił motocyklisty i jego syna – posiedzi sześć lat - Motogen.pl

Pamiętacie sprawę Marcina Pawłowskiego, którą opisywaliśmy dla Was już wcześniej? W sierpniu 2011 roku, czyli rok temu, na jadącego wraz z synem motocyklistę najechał Golf prowadzony przez pijanego kierowcę, który na dodatek nie miał uprawnień do kierowania pojazdem. Kierowca samochodu po wypadku był na tyle bezczelny, że stwierdził: „Dobrze wam tak, skurwysyny!”. Dla Marcina wypadek skończył się poważną operacją, jego syn natomiast będzie pamiętał to zdarzenie zapewne do końca życia. Miło nam jednak poinformować, że tym razem sąd stanął na wysokości zadania i kierowca samochodu nie będzie cieszył się wolością i przynajmniej przez najbliższe sześć lat nikomu już nie zrobi krzywdy na drodze.

„Dzisiaj, to jest po 53 tygodniach od wypadku, zapadł prawomocny wyrok w sprawie karnej przeciwko bandycie, który o mało nie zabił mojego syna i mnie… Sąd Odwoławczy utrzymał w mocy wyrok Sądu pierwszej instancji tzn. sześć lat więzienia (bez zawiasów). Czy jestem zadowolony? Z punktu widzenia mojej osoby nie, bo jakby niewiele ten wyrok zmienia w moim życiu i nie ma żadnego wpływu na stan mojego zdrowia. Ale z punktu widzenia potencjalnych ofiar tego niedoszłego mordercy jestem bardzo zadowolony. Przez kilka lat nie będzie miał możliwości powtórzenia tego co zrobił. I na koniec dodam jeszcze, że Sąd podzielił stanowisko moje i prokuratora. W uzasadnieniu wyroku stoi, że sprawca wypadku działał z premedytacją, a wypadek spowodował celowo, z chęci zemsty za wcześniejsze wyprzedzenie go przeze mnie… Niestety, nie udało się udowodnić, że chciał nas zabić.

Tym samym zakończył się jeden z licznych etapów tego, co dotyczy wypadku. Jeszcze wiele mnie czeka, a najważniejsze to powrót do zdrowia. W  tej materii dużo się dzieje i są już małe sukcesy. Jak będę pracował tak ciężko, jak do tej pory, to wszystko będzie dobrze. A że będę pracował ciężko, to będzie dobrze” – mówił po rozprawie Marcin Pawłowski.

Życzymy Marcinowi jak najszybszego powrotu do zdrowia, bo właśnie to jest teraz najważniejsze.