MotoGP 2016: Nowy sezon rusza w Katarze. Nowe zasady, nowe możliwości i cenzura - Motogen.pl

Karuzela MotoGP została ponownie wprawiona w ruch. Nowe opony, nowa elektronika oraz wyniki testów pozwalają śmiało przypuszczać, że ten sezon będzie wyjątkowo kolorowy.

Pierwsze testy opon Michelin odbyły się jeszcze pod koniec zeszłego sezonu, ale oficjalnie nikt nie mógł mówić o ich wynikach. Wiedzieliśmy tylko tyle, że było sporo upadków. Producent dość dobrze odrobił zadanie domowe, ponieważ zawodnicy zaczęli „dogadywać” się z nowym ogumieniem. Oczywistym jest, że opony Michelin będą miały inną charakterystykę niż Bridgestone. Dość głośno mówi o tym Jorge Lorenzo, który przyznaje, że będzie musiał nieco zmienić swój styl jazdy. Zawodnik przyzwyczaił nas do tego, że na samym początku wyścigu rzuca się do ucieczki. W przypadku nowych opon może mieć z tym problem, ponieważ potrzebują one więcej czasu żeby się nagrzać. Michelin przygotował trzy rodzaje opon przednich i dwa rodzaje tylnych. W przypadku przodów będą to Soft Power Slick – oznaczony białym pasem, Medium Power Slick charakteryzująca się brakiem oznaczenia oraz Hard Power Slick – oznaczony żółtym pasem. Tylne opony będą asymetryczne – Soft Power Slick i Medium Power Slick.

 

Nowy sezon to oczywiście również nowa elektronika. Tutaj również zawodnicy i ich ekipy miały ciężki orzech do zgryzienia, a wielu – z Valentino Rossim na czele – twierdzi zgodnie, że nowe komponenty to tak naprawdę powrót do przeszłości. Jednak i tutaj udało się znaleźć w miarę optymalne ustawienia.

Dzięki tym dwóm czynnikom sezon zapowiada się o tyle ciekawie, że wygra go ten, który wraz ze swoimi mechanikami najlepiej okiełzna nowe komponenty. Dotychczas na czele stawki była albo Honda albo Yamaha. Kiedy w zespole Ducati pojawił się Gigi Dall’Igna, rozkład sił zaczął się zmieniać, a Ducati przestało już być „niszczycielem kariery” i przeobraża się w maszynę do wygrywania. Pomiędzy tym wszystkim pojawił się Maverick Vinales i jego Suzuki z „bezstratną” skrzynią biegów. Pozostaje on jednak wielką niewiadomą, jeśli chodzi o wyścig, ponieważ nie testował motocykla w nowej konfiguracji na długim dystansie. Andrea Iannone dodał, że pierwsze w tym sezonie wyścigi klasy królewskiej mogą przypominać Moto2. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że większość zawodników będzie w tym roku przedłużała kontrakty. W kwestii spekulacji najgłośniej mówi się o tym, że Ducati chciałoby złowić Lorenza. Z kolei Valentino Rossi zapowiedział, że chce pozostać w MotoGP do 2018 roku. Zbiegło się to z podpisaniem kontraktu na dostawy odzieży dla ekipy Yamahy przez firmę Rossiego oraz dostarczenia przez Yamahę motocykli do VR46 Racing Academy. Oczywiście jest w tych słowach dużo teorii spiskowej, ale z drugiej strony – wszyscy doskonale wiemy, że Rossi jest nie tylko utalentowanym zawodnikiem, ale również maszynką do robienia pieniędzy dla tego, kto go zatrudni.

 

Wreszcie mamy ostatni element układanki – charakter zawodników i wydarzenia z ubiegłorocznej rundy w Malezji, które chcąc nie chcąc będą rzutowały na pewne sprawy jeszcze przez jakiś czas. Tuż przed rozpoczęciem sezonu Rossi znów zarzucił Marquezowi, że ten tak naprawdę nigdy go nie szanował i wszystkie słowa o przyjaźni można wsadzić między bajki. Marquez z kolei zrywa więzy z Rossim również na płaszczyźnie biznesowej. Na to wszystko wchodzi chęć ugrzecznienia MotoGP przez Dornę. W ubiegłym roku w dyskusji na temat wydarzeń brali udział również Dani Pedrosa i Jorge Lorenzo. Pomimo, że w teamie zawodnicy grają dla tej samej drużyny, to oczywiście każdy z nich chce być tym najlepszym i tym pierwszym. Lorenzo jednak trochę nagiął niepisane zasady gry i również krytykował Rossiego. To oczywiście pociągnęło za sobą dalszą lawinę spekulacji, że Marquez i Lorenzo są w komitywie.

Tutaj zbliżamy się do chęci ugrzecznienia MotoGP przez promotora cyklu – firmę Dorna. Niedawno pojawiła się informacja, że liczba punktów karnych, które może zebrać zawodnik, została podniesiona do 10. Pojawił się również zapis regulaminu, który sprawia, że będzie można je zdobyć bardzo łatwo i to bez zakładania kombinezonu.

„1.11.4.1 Publiczne wypowiedzi teamów i zawodników

Teamy i zawodnicy muszą unikać jakichkolwiek deklaracji i informacji prasowych, które mogą naruszyć dobre imię Mistrzostw Świata MotoGP. W związku z tym zawodnicy, teamy, dyrektorzy ekip i / lub personel, i/lub osoby reprezentujące zobowiązane są do powstrzymania się od publicznych wypowiedzi mogących w sposób nieodpowiedzialny zagrozić interesom członków MotoGP lub naruszać integralność MotoGP lub sportu.

Do publicznych wypowiedzi, które naruszają interesy MotoGP lub naruszają integralność MotoGP lub sportu zaliczają się między innymi:
– publiczne oświadczenia lub komentarze, które atakują, dyskredytują lub godzą w członków MotoGP,
– publiczne komentarze członków ekip i zawodników, które świadomie godzą w reputację, wizerunek lub interesy sportu i/lub jakichkolwiek członków MotoGP są szczególnie objęte tym przepisem.

Wszelkie umiarkowane komentarze dotyczące sporów prawnych z członkami MotoGP i / lub polityką MotoGP nie są zabronione.”

W skrócie – gdyby zawodnicy mieli być karani za wypowiedzi z końcówki ubiegłego sezonu, to czołówka startowałaby do finału z ostatnich pól startowych. W dobie poprawności politycznej nie ma miejsca na zachowania w stylu Jamesa Hunta czy Barry Sheena, więc nie ma również mowy o barwnych i kontrowersyjnych postaciach. Zarówno w MotoGP jak i Formule 1 mamy więc starcia ugrzecznionych chirurgów od precyzyjnego przecinania nitki toru.

To wszystko to jednak teoria, a o tym jak będzie w praktyce, przekonamy się już w najbliższy weekend w blasku reflektorów toru Losail International Circuit w Katarze.

Autor: Wojciech Grzesiak