Moto-Arena Xtreme 2011 - Motogen.pl

15 stycznia w łódzkiej hali Arena odbyły się pierwsze w Polsce zawody typu extreme enduro. Organizatorem był Łódzki Klub Motorowy.
 

Na początku trzeba pochwalić organizatora za taką inicjatywę. To bardzo dobry sposób na przerwanie zimowego, „martwego” okresu w offroadzie. Ponadto dochód z imprezy zostanie przeznaczony na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niestety, na tym kończą się pochwały dla organizatora.

 

Takie imprezy na pewno mają potencjał. Z każdego miejsca na widowni było widać całą trasę. Wystarczyłoby zapewnić ciekawe widowisko, wypromować imprezę i komplet na trybunach gotowy. Trzeba tylko umieć wykorzystać ten potencjał. Być może wpływ na poziom organizacji imprezy miał fakt, że event miał charakter charytatywny. Jednak mimo wszystko było nie najlepiej.

 

Zawody od strony organizacyjnej przypominały chaos. Po dotarciu na miejsce naszej trzyosobowej ekipy okazało się, że w biurze zawodów nikt nic nie wie na temat akredytacji. Następnie powiedziano nam, że na jedno medium przypadają tylko dwa identyfikatory, więc jeden z nas musiał kupić bilet. 10 zł to żaden wydatek, jednak pewien niesmak pozostał. Ponadto nie przygotowano żadnych list startowych ani programu zawodów. Nie wiadomo było co i kiedy będzie się działo; chociaż z drugiej strony nie wiem, czy harmonogram by się na coś przydał, ponieważ wszystkie treningi i sam start zawodów odbyły się z opóźnieniem, a starty niektórych wyścigów wyglądały na chaotyczne. Brak list startowych praktycznie uniemożliwiał notowanie przebiegu wyścigów w klasach amatorskich. W klasie zawodników z licencją problem był mniejszy, gdyż czołówkę stanowili znani zawodnicy, z nadrukowanymi na plecach nazwiskami.

 

Drugim dość poważnym mankamentem była słaba wentylacja hali. Gdy w jednej klasie jechało kilka motocykli dwusuwowych, zwłaszcza wcześniej nierozgrzanych, we wnętrzu robiło się siwo. Chyba jedyną próbą wymiany powietrza były otwarte bramy towarowe……wszystkie przeszkody rozstawiono na gładkim betonie. Przyczepność opon crossowych na takiej nawierzchni była minimalna…

 

Jeśli chodzi o przygotowanie trasy, to też nie ma czego chwalić. Wszystkie przeszkody rozstawiono na gładkim betonie. Przyczepność opon crossowych na takiej nawierzchni była minimalna. Trudność przeszkód dla dobrych zawodników była niewielka, chociaż wielu amatorów męczyło się zaraz na początku. Mimo krótkiej trasy, wyścigi trwały tylko trzy okrążenia, które najlepsi pokonywali w mniej więcej 2 minuty. Piszę „mniej więcej”, gdyż, jak można się spodziewać, nie prowadzono żadnego pomiaru czasu. Stanowiska startowe były wyznaczone workami z piaskiem, a procedura startu polegała na puszczeniu przed zawodnikami gumy rozciągniętej pomiędzy osobami funkcyjnymi.

 

Między wyścigami organizatorzy przewidzieli sporo atrakcji. Odbyły się pokazy freestyle motocrossu w wykonaniu Piotra „Działa” Potaczało i Damiana Czudaka, a także pokazy taneczne, freestyle footballu, trialu i stuntu. Ci ostatni mieli jednak spore problemy z prezentowaniem swoich umiejętności, gdyż nawierzchnia była tak śliska, że niektórzy nie mogli zrobić nawet wheelie.

 

Na szczęście, zawodnicy zapewnili sporo emocji. Wiele wyścigów miało dramatyczny przebieg. Jeden błąd mógł spowodować bardzo duże straty czasowe, więc nikt nie był pewien zajmowanej pozycji, dopóki nie zjawił się na mecie. Co ciekawe, wyścigi zawodników z licencją były najmniej ciekawe. Zdecydowana większość z nich spokojnie radziła sobie z przeszkodami i tylko czasami zdarzały się błędy czy bezpośrednie walki o pozycję.

 

Najciekawsze widowisko zagwarantowali amatorzy. Mniejsze umiejętności i brak opanowania przy forsowaniu przeszkód często kończyły się efektownymi upadkami. A wola walki niektórych zawodników tej kategorii budziła prawdziwy podziw. Co prawda, jeden z nich, prawdopodobnie na skutek zmęczenia, zaatakował z motocyklem stanowisko dziennikarskie, przejeżdżając naszemu operatorowi kamery po nogach. Na szczęście, nic poważnego się nie stało.

 

Ogólnie poziom sportowy był na średnim poziomie. Było kilku dobrych zawodników, jednak grupy, w jakich startowali, były, według mnie, zbyt małe. Myślę, że gdyby zawodnicy zajęli całą trasę, walka byłaby bardziej zaciekła, a widowisko ciekawsze.

 

Podsumowując, bardzo dobrze, że taka impreza się odbyła. Dobra inicjatywa, szczytny cel, jednak organizacja mizerna. Można jednak nieco przymknąć na to oko, biorąc pod uwagę charytatywny charakter imprezy oraz fakt, że nikt wcześniej w Polsce nie zorganizował takiego eventu.

 

Wyniki zawodów.