LXVI Motocyklowa Pogoń za Lisem - Motogen.pl

Nasza redakcja już wielokrotnie przygotowywała materiał z tego wydarzenia, ale nigdy nie braliśmy w nim udziału jako uczestnicy. Kiedy okazało się, że według pogodynki będzie to ostatnia okazja na jazdę w całkiem słoneczną i ciepłą pogodę, decyzja o wyjeździe zajęła jakieś 0,345 sekundy.

Sprzęt

Do naszej pierwszej Pogoni za Lisem postanowiliśmy podejść poważnie. Wybór mógł być tylko jeden: dwuosobowa załoga wylądowała na kanapie wygodnego i mocnego quada Yamaha Grizzly 700 ze wspomaganiem kierownicy. Ten czterokołowiec posiada zdolności terenowe o wiele większe, niż są potrzebne do pokonania trasy; można się nim swobodnie zatrzymać w każdym miejscu, żeby wyjąć mapę, oraz zapakować do bagażnika dodatkowe kanistry z benzyną. Błądzenie po okolicy było więc na tyle bezstresowe, na ile to możliwe.

O co tu chodzi?

Wiele osób słyszało o „Lisie”, ale mało kto dokładnie wie, o co chodzi. W skrócie jest to rajd na orientację w lekkim terenie. O szansie na zwycięstwo nie decyduje moc motocykla, bo ważniejsze są umiejętności i spostrzegawczość. Przed startem organizator przygotował krótką odprawę, podczas której przedstawione zostały kluczowe elementy – kolor i pieczątki. Tegoroczna trasa została oznaczona kolorem pomarańczowym, a do zebrania było sześć pieczątek.

Nadal wydaje Wam się, że nic nie wiecie? O to chodzi! Na starcie stanęła grupa 70 osób, którym rzucone zostało hasło: szukajcie pomarańczowych znaków i jedźcie! Nikt nie wie, w którą stronę wyruszyć z bazy rajdu i gdzie szukać oznaczeń. W końcu po kilku minutach szukania znajdujemy ślad farby  – to znak, że jedziemy w dobrym kierunku. Trzeba trzymać się tego szlaku do czasu, kiedy będzie skrzyżowanie, oczywiście nieoznaczone. Wybieramy jeden z kierunków i jeżeli po 400-500 metrach nie będzie śladu farby, oznacza to, że jesteśmy na złej drodze i musimy się cofnąć. Oczywiście, aby nie było łatwo, farba może być wszędzie: na kamieniu, drzewie, patyku. Łatwo więc domyślić się, że jazda pełnym gazem na niewiele się zda. Jeżeli będziemy jechać zgodnie z wyznaczoną trasą, po drodze natrafimy na punkty kontrolne, gdzie dostaniemy pieczątki. Zwycięża osoba, która jak najszybciej zjawi się na mecie z ich kompletem.

Frajda z jazdy

Cała impreza ma bardzo wyluzowany charakter. Startuje tu przekrój pojazdów: od wyczynowych crossówek i quadów, przez różnego rodzaju turystyczne enduro do Suzuki GS 500 czy Hondy CBR 600 F4. Nikt nie ma nadętego i niezdrowego podejścia. Choć teoretycznie każdy jest dla innych przeciwnikiem, to w praktyce uczestnicy często pomagają sobie nawzajem: jeżdżą w grupach, sprawniej sprawdzając prawidłowość wyboru trasy, i podpowiadają, gdzie były ukryte punkty kontrolne. Podczas przejazdów zdarzają się drobne upadki, jak to w terenowej jeździe, ale od dawna nikt nie zrobił sobie nic poważnego. Jest to więc doskonała okazja, aby bezstresowo, w nieco niestandardowy sposób spędzić czas na motocyklu czy quadzie, nawet całą rodziną. Ciekawostka: w rajdzie startował czteroletni chłopiec, który dojechał w okolicach ¾ stawki.

Nasz debiut

Jadąc po raz pierwszy, nasza ekipa dojechała na 25 miejscu, znajdując wszystkie punkty kontrolne. Jakie wrażenia? Gigantyczny niedosyt, bo, jak to zwykle bywa, początki są trudne i zanim załapaliśmy, jak prawidłowo odnaleźć trasę, błądziliśmy przez pół godziny. Ale już trudno doczekać się nam na kolejną edycję, bo wyposażeni w to, co najważniejsze na tej imprezie, czyli wiedzę, szykujemy się na dużo lepszą lokatę za rok, a może i złapanie lisiej kity. Z pewnością się tam pojawimy, do czego i Was zachęcamy.

Najważniejsze informacje

Wpisowe na imprezę wynosi 100 zł od pojazdu. Rejestracja motocykla nie jest sprawdzana w biurze zawodów, ale mniej więcej 20% trasy prowadzi przez mało uczęszczane drogi publiczne i zdarzają się kontrole policji. Warto ze sobą zabrać dodatkowe paliwo – co prawda prawidłowo pokonana trasa wynosi około 50 kilometrów, ale błądząc po lasach, możemy ten dystans bez problemu pomnożyć razy cztery.

Pełne wyniki 66 edycji Pogoni za Lisem znajdziecie na drugiej stronie materiału.

Za wypożyczenie Grizzly dziękujemy importerowi, firmie Yamaha Motor Polska: