Irish Motorbike&Scooter Show 2009 – relacja - Motogen.pl

Jak zorganizować profesjonalne, motocyklowe targi, tak aby stały się one przyciągającym uwagę wydarzeniem? Otóż sama prezentacja fabrycznych nowinek na dwóch kółkach to zdecydowanie zbyt mało.

Istotna jest otoczka, atrakcje, które sprawią, że miłośnicy motocykli walić będą na imprezę drzwiami i oknami. Doskonale wiedzieli to organizatorzy The Irish Motorbike and Scooter Show, który odbył się w weekend na przełomie lutego i marca w Dublinie. Przez centrum targowe RDS w stolicy Irlandii przewinęło się ponad 25 tysięcy widzów. I na pewno nie żałowali, bo atrakcji było co niemiara.
 

Oczywiście swoje najnowsze produkty prezentowali wszyscy najważniejsi gracze w branży. Swoje stoiska mieli między innymi: Suzuki, Honda, Yamaha, Ducati, KTM, BMW, Harley-Davidson. W sumie ponad stu wystawców prezentowało najnowsze modele motocykli i skuterów do wszystkiego i na… różną zasobność portfela. Od kosztujących 200 euro miniaturek dla kilkulatków, po potężne giganty szos, za które trzeba wysupłać sto razy więcej. Ofertę uzupełniły artykuły niezbędne każdemu motocykliście artykuły: od ubrań, kasków, okularów począwszy, na przewodnikach i poradnikach kończąc. Jednak to, co najbardziej przyciągało uwagę publiczności, to pokazy w wykonaniu asów różnych rodzajów motocyklowego szaleństwa. W hali głównej, obok stoiska z bajecznie odnowionymi półwiecznymi skuterami, pokaz swoich cyrkowych umiejętności dawał Steve Colley – specjalista od xtreme trials. To taki gość, dla którego wskoczenie motocyklem trialowym na dach busa, lub wspinaczka nim po pionowej ścianie to „małe piwo przed śniadaniem”, jak mawiał bohater jednego z popularnych seriali. Na deser Colley wykonywał swój popisowy numer. Odpiął przednie koło i okazało się, że i bez niego jeździ doskonale, wykonując przeróżne ewolucje, jakby prawa fizyki pozostawały pustym frazesem. Próbującym go naśladować radzę jednak daleko posuniętą ostrożność. Na asfaltowym torze tuż obok, swoimi niepospolitymi umiejętnościami popisywał się irlandzki mistrz stuntu Mattie Griffin, piąty rider świata w rankingu World Freestyle Stunt Championship. Niezorientowanym podpowiadam, że to taka szalona odmiana sportu motocyklowego (coraz popularniejsza także w kraju nad Wisłą), w której jazda na jednym kole, tyle, że przednim, lub z nogami przewieszonymi przez kierownicę to dopiero alfabet. Strzałem w dziesiątkę okazała się prezentacja żużla, sportu, którego Zielona Wyspa nie widziała od prawie 60 lat. Wprawdzie przygotowany tor, delikatnie mówiąc, średnio nadawał się do jazdy (zbyt krótki, ponadto wypełniony głębokim piaskiem), ale czterech ścigantów z angielskiej ligi, a wśród nich Polak – Stanisław Burza, dali przysłowiowego czadu, przyciągając uwagę widzów jeżdżąc, charakterystycznym dla tego sportu, tzw. kontrolowanym ślizgiem. A jeżeli wśród widzów trafił się jakiś starszy kibic, pamiętający ostatnie żużlowe zawody w Irlandii, które odbyły się w 1950 roku mógł podziwiać motocykle z tamtej epoki-trzy angielskie Japy z lat 1946–1955, które prezentował, także podczas prób na torze, Neill Roberts. Żużlowcy dzielili arenę z grupą The Purple Helmets. To tacy kolesie, którzy w strojach magazynierów, na maszynach wyglądających na właśnie wyciągnięte z podrzędnego szrotu doskonale bawią publiczność i samych siebie. Coś w ten deseń – do motocykla przyczepione są organy, na których gra rozebrany do naga święty Mikołaj! Biorąc pod uwagę, że akcja miała miejsce na przełomie lutego i marca od samego widoku robi się zimno. Wyraźnie na rozgrzewkę był więc show w wykonaniu grupy The Fabulous Fuel Girls. Dziewczęta w rytm ryku motocyklowych silników tańczyły intensywnie „nacierając się” ogniem, wszystko, a jakże, z lekką domieszką erotyki. Trzy dni show w irlandzkiej stolicy dostarczyły więc sporo wrażeń, chyba najwięcej dżentelmenowi, który wygrał nowiuteńki KTM 690. Ale inni, jak widać na załączonych zdjęciach, też nie mieli powodów do narzekań.

Więcej o motocyklach BMW