I Ogólnopolska Wystawa Motocykli i Skuterów – pełna relacja - Motogen.pl

W dniach 13–15 lutego 2009 roku mieliśmy okazję odwiedzić hale wystawiennicze MT Polska w Warszawie, w których odbywała się I Ogólnopolska Wystawa Motocykli i Skuterów. Co mogliśmy zobaczyć, co wiąże się z „rewolucyjną” zmianą – te i wiele innych informacji znajdziecie w naszej relacji.

Przez trzy poprzednie lata w Warszawie mogliśmy uczestniczyć w targach MOTOCYKLEXPO w halach EXPO XXI przy ulicy Prądzyńskiego. Natomiast w tym roku, ku zdziwieniu wszystkich wystawców i zwiedzających, targi zmieniły nazwę na tak długą, że aż ciężko ją wymówić. Ze zmianą nazwy wiązała się też zmiana lokalizacji na tak odległą od centrum miasta, że dojazd stanowił nie lada wyzwanie. Ale zacznijmy od początku. Organizator zapowiadał zupełnie nową formułę. Szczerze przyznam, że takie stwierdzenie wywołało we mnie pozytywne emocje i nadzieję, że a nuż, widelec polskie targi zbliżą się choć o kroczek do europejskiego poziomu. Niestety, wspomniana „nowa formuła” ograniczyła się do zmiany nazwy, lokalizacji i zmniejszenia ilości atrakcji towarzyszących imprezie.

Hale MT Polska prezentują się bardzo okazale i robią dobre wrażenie; zdecydowanie lepsze, niż wspomniane EXPO. Hala jest jedna, dość spora – wydawałoby się, że wszystko będzie lepiej zorganizowane. Jednak naszym zdaniem było bardzo ciasno, korytarze były wąskie i panował ogólny chaos, a oglądający mieli poczucie bycia w swoistym labiryncie. To, oczywiście, nie tylko nasze zdanie – potwierdziły to dziesiątki osób, z którymi rozmawiała nasza Redakcja. Sam, będąc na targach całe trzy dni, za każdym razem, gdy wybierałem się, aby coś obejrzeć, odkrywałem nowe stoiska, nowe motocykle i nowe firmy – niczym Krzysztof Kolumb przemierzając bezkres oceanu hali wystawienniczej, natrafiałem na kolejne motocyklowe kontynenty. W wypadku Kolumba odkrycie Ameryki było czymś ważnym, ja zaś Ameryki nie odkryję, stwierdzając, że targi oglądało się po prostu źle.

A co w wypadku pożaru? Tłum ludzi by się po prostu pozabijał w wąskich tunelach między stoiskami. Aha, zapomniałbym! Pożar przecież nikomu nie groził, ponieważ każde stoisko miało „atest” na niepalność. Winszujemy!

Na naganę zasługuje fakt, że w tego typu obiekcie wystawienniczym nie dało się zjeść w ludzkich warunkach. Jeden bufet ze 100% obłożeniem miejsc i wysokimi cenami oraz namiot z kiełbasą z grilla na mrozie i przy padającym śniegiem – wybór jak między dżumą a cholerą. Nie wiem, czy winić za to organizatora, który mógł zapewnić większą ilość punktów gastronomicznych, czy właściciela hali. Kolejki do kas czy automatów do uiszczania opłat parkingowych były normą. Lokalizacja hali z racji fatalnej infrastruktury drogowej oznaczała istną masakrę dla stojących w gigantycznych korkach na ulicy Marsa. Takie już, niestety, są polskie realia; na porównanie z Zachodem szkoda słów.

Przejdźmy więc może do tej części wystawy, której powodzenie zależało od starań zainteresowanych, chcących pokazać się polskiej scenie motocyklowej z jak najlepszej strony. Co zatem przygotowali dla nas wystawcy?

Suzuki

Kolejność jest tu nieprzypadkowa, gdyż polski importer motocykli z Hamamatsu bez wątpienia pokazał się najlepiej ze wszystkich. Ciekawie zaprojektowane stoiska, wiele bardzo atrakcyjnych hostess, motocyklowe nowości w postaci GSX-R 1000 K9, Gladiusa, Intrudera M-1500, oryginalny motocykl Suzuki GSV-R zdobywcy tytułów mistrza świata, Lorisa Capirossiego, oraz Loris we własnej osobie przyciągnęły rzeszę odwiedzających. Jak zwykle, Suzuki Motor Poland było wspierane przez największego dealera – POLand Position – oraz oferujące sportowy asortyment Grandys Duo. Suzuki, jako jedyne, postanowiło zainwestować w show na swoim stoisku, dzięki czemu, gdy tylko hostessy zaczynały tańczyć obok wyścigowego GSV-R`a, na miejsce momentalnie ściągał tłum. Gratulujemy importerowi, że mimo całego zamieszania ze światowym kryzysem, postanowił zaserwować odwiedzającym odpowiednią dawkę rozrywki.

Więcej o motocyklach Benelli