Husqvarna 2014, czyli testujemy żółto-biało-niebieskie KTM-y - Motogen.pl

Gdy do naszej redakcji wpłynęło zaproszenie na dni testowe Husqvarny, za bardzo się nie ucieszyłem. Mimo że Husqvarna to marka z tradycjami, odnosząca niezliczone triumfy od lat 50., aż po lata 80. Jednak powiedzmy sobie szczerze, w ostatnim czasie motocykle spod tego znaku mocno odstawały od konkurencji z Austrii czy Japonii. Stare Husqvarny zapisały się w mojej pamięci jako motocykle awaryjne oraz kłopotliwe w serwisowaniu, a materiały użyte do ich budowy był niskiej jakości. Złe wspomnienia dotyczące marki o szwedzkich korzeniach prysnęły w jednej chwili, gdy przeczytałem gdzie ma się odbyć ten „test day”. Husqvarna na miejsce prób wybrała tor w Sverepec. Tak, to ten sam Sverepec gdzie wielokrotnie odbywały się Mistrzostwa Świata oraz Mistrzostwa Europy w motocrossie, a w roku 1995 miało tam miejsce MX Narodów. Legendarny, bardzo wymagający tor o twardej nawierzchni i długich skokach był gwarancją świetnej zabawy. Dzień z pewnością nie byłby stracony, nawet gdyby testowane motocykle okazały się niezbyt ekscytujące.

Na miejsce testów przybyłem już dzień wcześniej, aby się solidnie wyspać i rano być w pełni sił. Nazajutrz nie mogąc się doczekać jazdy po słynnym torze, stawiłem się w miejscu jazd znacznie wcześniej, niż zakładał harmonogram. Dzięki mojej nadgorliwości miałem sporo czasu, żeby przyjrzeć się wszystkim testowym maszynom. Do mojej dyspozycji przygotowano dwa motocykle enduro oraz dwie ostre crossówki. Organizator zadbał o zróżnicowanie motocykli, tak więc w segmencie enduro mieliśmy piekielnie mocnego dwusuwa o pojemności 300 cm³ (TE300) i bardzo elastycznego czterosuwa FE350. Crossówki to przedstawiciele klasy MX2, czyli dwusuwowa „setka” i czterosuwowa „ćwiartka”. Szkoda, że chłopaki z Husqvarny nie zabrali na testy jakiegoś „potworka” z MX1, np. FC450.


Już na pierwszy rzut oka widać, że przygotowane motocykle to przebrane w biało-niebiesko-żółte ciuszki KTM-y! Jednak są pewne różnice. W Husqvarnie o wiele więcej osprzętu dostajemy w standardzie, gdy w KTM-ie musimy go dokupić jako sprzęt akcesoryjny. Wszystkie „Huski” mają tylny stelaż (ramę pomocniczą) wykonany z lekkich tworzyw sztucznych, a w KTM-ach mamy klasyczne aluminium. Nawet w motocyklach klasy enduro tylne zawieszenie jest oparte na zaawansowanym systemie łączników, gdzie takie rozwiązanie KTM stosuje tylko w crossówkach.

Husqvarna TC 125

 

Ten motocykl ma wszystko, co potrzebne jest w motocrossie! Jest bardzo lekki, a jego dwusuwowe serducho, choć małe, ma prawie 40 koni mocy. W połączeniu z sześcioprzełożeniową skrzynią biegów, silnik staje się bardzo skuteczny i zapewnia niesamowite osiągi na torze. Nie zabrakło hydraulicznego sprzęgła, które dla „Huski” jest standardem. Hamulce to już sprawdzony system Brembo, który nie zawiedzie nawet najbardziej wymagających rajderów .

 

Jak wiadomo, seryjne zawieszenie z poprzednich KTMów znacznie odstawało od japońskiej konkurencji, jednak w Husqvarnie mamy najnowocześniejszy system od WP, który zadowoli wymagających amatorów „brudnego sportu”. Z przodu zainstalowano czterokomorowe zawieszenie 4CS. W tym rozwiązaniu prawa laga odpowiada za tłumienie odbicia, natomiast lewa czuwa nad tłumieniem dobicia. Dzięki temu rozwiązaniu przednie zawieszenie jest lżejsze niż systemy poprzednich generacji. Z tyłu również znajdziemy najnowocześniejsze rozwiązania, czyli amortyzator DCC (Dual Compression Control) oparty na systemie łączników. KTM długo obstawał przy swoim patencie zwanym PDC (amortyzator przymocowany bezpośrednio do wahacza), jednak tego przestarzałego systemu nie znajdziemy już w żadnym modelu Husqvarny.

 

Dość suchych faktów, „setka” jest niewątpliwie bardzo nowoczesna, ale jak się nią jeździ? Przyznam, że już trochę zapomniałem jak to jest na dwusuwowej stodwudziestcepiątce. W mojej zawodniczej karierze postawiłem na czterosuwy, więc jazda tym motocyklem była dla mnie miłym powrotem do dawnych czasów. Mała „Huska” zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie! Mimo że od tej jednostki nie możemy oczekiwać elastyczności w szerokim zakresie obrotów, to moc w wysokich partiach jest zaskakująco duża. Przy niskiej masie, wynoszącej niespełna 92 kg, można z tym motocyklem wyprawiać niesłychane rzeczy. Setka dawała radę nawet na bardzo długich skokach słowackiego toru. Mało tego, nawet gdy zjechałem z motocrossowej nitki i postanowiłem sprawdzić co to maleństwo ma do powiedzenia w enduro, nie zawiodłem się. Byłem w stanie pogonić przysłowiowego kota zawodnikom jadących na o wiele mocniejszych motocyklach enduro. Nie oszukujmy się jednak, z uwagi na charakterystykę zawieszenia i na agresywnie zestrojony silnik, TC 125 powinno jeździć po torach motocrossowych i właśnie tam czuje się najlepiej. Muszę przyznać, że właśnie ten model najchętniej schowałbym do bagażnika i przywiózł po kryjomu do Polski. Setunia sprawiła mi wiele frajdy i mam nadzieje, że za jakiś czas ten motocykl znajdzie się u mnie w garażu.

 

 

Husqvarna FC 250

 

FC 250, czyli czterosuwowa crossówka (four stroke cross) o pojemności 250 centymetrów sześciennych, jest to obecnie najczęściej spotykana jednostka w klasie MX2. Motocykl od Husqvarny jest bardzo nowoczesny i naszpikowany nowinkami technologicznymi. Zawieszenie, podobnie jak w modelu TC 125, to czterokomorowy, „rozdzielnozadaniowy” widelec z przodu oraz amortyzator DCC z tyłu. Oczywiście nie zabrakło systemu łączników, dzięki któremu połączenie amortyzatora z wahaczem, zapewnia jeszcze lepszą przyczepność.

 

Silnik to sprawdzona konstrukcja DOHC z czterema tytanowymi zaworami. Zasilanie jednostki napędowej odbywa się za pośrednictwem wtrysku zamontowanego w dużej 44-milimetrowej przepustnicy. Inżynierowe zadbali również, by spaliny sprawnie opuszczały komorę spalania, stosując seryjnie „Power Bomb”. Dzięki temu rozwiązaniu silnik ma jeszcze więcej mocy na niskich i średnich prędkościach obrotowych.

 

Przejdźmy więc do praktyki, rozkładamy kopajkę… ale zaraz, zaraz! W tym modelu nie znajdziemy klasycznego KickStartera . Zrezygnowano z niego na rzecz elektrycznego rozrusznika. Dzięki temu rozwiązaniu znacznie łatwiej uruchomimy motocykl po upadku. Również niskie osoby docenią ten system. Ja jednak jestem tradycjonalistą i uważam, że prawdziwy mężczyzna swój motocykl powinien odpalać z „kopa”. Niewątpliwie jednak usunięcie całego systemu nożnego startera pozwoliło zaoszczędzić parę kilogramów.

 

Husqvarna FC 250 spisywała się na torze bardzo poprawnie, czułem się jak na biało-niebiesko-żółtym KTM-ie. Niestety w tym modelu wypłynęły niedostatki seryjnego zawieszenia, których nie dopatrzyłem się w setce. Przy fabrycznym ustawieniu zawieszenia motocykl był niestabilny na poprzecznych nierównościach. Czasem nawet potrafił złapać tak zwaną „rybę”, czyli niekontrolowany rezonans kierownicy.

 

Podsumowując, model ten stanowi mieszankę sprawdzonych rozwiązań i nowoczesnych technologii. Niestety dla mnie jest największym rozczarowaniem tych testów. Nie zaoferował on nic ponadto, co serwuje mi mój prywatny, kilkuletni KTM SX-F 250.

Husqvarna TE 300

 

Trzysetka jest obecnie najmocniejszym dwusuwem w ofercie Husqvarny. Ogromna moc 54 koni w połączeniu z niską masą daje niesamowity stosunek wagi do mocy. Dzięki tym cechom pokonywanie nawet najcięższych terenów i przeszkód przychodzi z łatwością. Jeśli zgaśnie nam motocykl, z pomocą przyjdzie elektryczny rozrusznik. Nie zrezygnowano również z klasycznego KickStartera więc w razie awarii akumulatora uruchomimy „Huskę” bez kłopotu.

 

Przednie zawieszenie, podobnie jak w modelach crossowych, to czterokomorowy widelec. Dzięki szybkiej regulacji na górze lagi możemy w dowolnej chwili zmieniać charakterystykę pracy, nie schodząc przy tym z motocykla. Tylne zawieszenie to zupełna nowość dla motocykli enduro ze stajni KTM. Husqvarnę wyposażono w amortyzator DCC połączony z wahaczem poprzez system łączników- rozwiązanie to do tej pory zastrzeżone było dla crossówek.

 

Potężny dwusuwowy silnik może wprawić w zakłopotanie nawet doświadczonych zawodników. Jednak zaskoczyła mnie liniowość i przewidywalność tej jednostki. Mimo swej ogromnej mocy trzysetka sprawiała wrażenie potulnej i pozwalała się z łatwością prowadzić po wymagającej próbie enduro. Już rozumiem czemu właśnie ten model wybrał Graham Jarvis. Jednak ta pozorna łagodność wpędziła mnie w tarapaty. Gdy silnik wkręcił się na wysokie obroty i zawór „mocy” w pełni się otworzył − „Huska” wystrzeliła jak z armaty. Tak duże przyspieszenie natychmiast wyprostowało mi ramiona i sprawiło, że kierowanie stało się niemożliwe! O mały włos nie trafiłem w dość grube drzewo. To zdarzenie dobitnie uświadomiło mi, że z TE300 nie ma żartów.

 

 

Husqvarna FE350

 

Enduro trzystapięćdziesiątka jest lekka niczym dwieściepięćdziesiątka, a dysponuje mocą niewiele mniejszą od topowej czterystapięćdziesiątki. Dzięki zaawansowanemu systemowi zarządzania pracą silnika (EMS), jeszcze bardziej niż dotychczas możemy dostosować charakterystykę mocy do naszych upodobań. Możliwe jest nawet wyposażenie Husqvarny w akcesoryjny guzik do zmiany map wtrysku i zapłonu.

 

Model ten z założenia jest kompromisem pomiędzy „ćwiartką” a potężną czterystapiećdziesiątką. Muszę przyznać, że udało się to idealnie. Jazda tym motocyklem sprawiła mi wiele przyjemności, ponieważ sprawdza się on idealnie w każdym terenie. Zapuściłem się nim nawet na pętle toru motocrossowego. Niestety bardzo twarde lądowanie przypomniało mi co oznacza literka „E” w nazwie modelu. Zawieszenie nie jest przystosowane do dalekich skoków na torze, ale zapewnia niesłychany komfort w pokonywaniu odcinków leśnych. Duże korzenie oraz kamienie stawały się wręcz niezauważalne. Model ten został okrzyknięty najlepszym motocyklem testów w Sverepec. Gdyby nie moje motocrossowe upodobania, z pewnością przyklasnąłbym tej opinii, jednak jest jak jest, więc FE350 znajduje się tuż za TC125!

Podsumowanie

Wycieczka na Słowację, wbrew mojemu początkowemu pesymistycznemu nastawieniu, okazała się strzałem w dziesiątkę. Zostałem bardzo ciepło przyjęty, a organizacja całego wydarzenia stała na najwyższym poziomie. Moje zdanie o motocyklach Husqvarny diametralnie się zmieniło. Szkoda, że organizator nie zadbał o to byśmy mogli zabrać chociaż po jednym sprzęcie do domu. Bardzo chętnie zobaczyłbym nową „Huskę” u siebie garażu!

 

Zejdźmy na ziemię, aby stać się właścicielem „Huski”, trzeba sobie ją po prostu kupić. Producent zadbał o bardzo bogatą ofertę modelową, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. W gamie crossówek znajduje się aż 7 modeli o pojemnościach od 85 ccm do 450 ccm. Oferta enduro jest również bardzo różnorodna. Znajdziemy w niej dwusuwowe oraz czterosuwowe motocykle o pojemnościach od 125 ccm, aż do 500 ccm.

Gdzie kupimy Husqvarnę?

KTM podjął decyzję o budowie odrębnej sieci salonów. W Polsce mamy już trzy salony Husqvarny: w Myślenicach, Toruniu oraz w Lublinie. Serwisowanie i pozyskiwanie części zamiennych nie będzie kłopotliwe, jak w przypadku Husaberga czy starej Husqvarny. KTM gwarantuje szybką dostawę części, tak aby czas oczekiwania nie przekraczał siedmiu dni roboczych. Osobiście zachęcam do zapoznania się z tą marką. Nie jest już kłopotliwym „egzotykiem”, a dojrzałą propozycją dla wymagających entuzjastów off-road’u.

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany