GP Hiszpanii, czyli czwarta runda Motocyklowego Grand Prix 2018 - analiza - Motogen.pl

Już w sobotę podczas kwalifikacji do wyścigu zawodnicy królewskiej klasy zafundowali nam przedsmak wyścigowych niedzielnych emocji. Widok, wtedy jeszcze lidera tabeli mistrzostw świata, Andrei Dovizioso w Q1 był niecodziennym zjawiskiem. Bardziej jego zespołowy kolega z Ducati, Lorenzo, przyzwyczaił nas do tego, że mozolnie próbuje uzyskać tempo niejednokrotnie zaczynając kwalifikacje właśnie od Q1, aby dostać się potem do czołówki rywalizacji w Q2. W ten weekend było jednak na odwrót. To Jorge Lorenzo od pierwszych treningów nabrał wiatru w żagle, spokojnie awansując do Q2 po połączonych czasach w treningach. Dovi jednak ze stoickim spokojem przeszedł przez Q1 i po 15 minutach rozgrzewki wystartował w Q2.

 

 

Na początku drugiej części kwalifikacji głównymi bohaterami byli zawodnicy Hondy. Nawet obrońca tytułu, pomimo wywrotek w treningach, powoli zaczynał wyciągać zawleczkę z granatu z napisem Honda. Zeszłoroczny zdobywca pierwszego pola startowego, Dani Pedrosa, mimo kontuzji powoli wyrastał na faworyta do powtórzenia swojego wyczynu z poprzedniego roku. Kiedy nagle po upływie 12 minut najszybsze okrążenie wykręcił Cal Crutchlow, wskakując na prowizoryczne pierwsze pole startowe. Jego wyczyn uwolnił lawinę świetnych czasów wykręcanych przez, do tej pory wydawałoby się, uśpionych zawodników. Live timing zaczął przybierać rumieńców, a czas do końca sesji zaczął odjeżdżać równie szybko jak Marquez rywalom w Austin. Walka o pierwsze pole trwała do ostatniej sekundy, Cal Crutchlow widząc co się dzieje nie miał zamiaru oddać łatwo swojej startowej zdobyczy, wykręcając jeszcze szybsze okrążenie kwalifikacji, jednocześnie bijąc rekord Jorge Lorenzo z 2015 roku, jako najszybsze okrążenie kwalifikacji na tym torze. Drugie pole padło łupem Daniego Pedrosy, a Marc Marquez, będąc na szybkim okrążeniu, przestrzelił zakręt i to był koniec jego walki o pierwsze pole startowe. Na domiar złego rzutem na taśmę wypchnęli go jeszcze z pierwszego rzędu Francuz Johann Zarco na prywatnej Yamasze oraz Hiszpan Jorge Lorenzo na swoim niesfornym Ducati. Ten ostatni w Jerez za sterami swojej maszyny w końcu reprezentował się bardzo dobrze. Po kwalifikacjach więc zacieraliśmy ręce na myśl o niedzielnym wyścigu.

 

Niedzielna przedwyścigowa rozgrzewka rozłożyła na łopatki dwóch zawodników zespołu Repsol Honda, jeden po drugim lądowali w żwirze, najpierw Marc Marquez, a zaraz po nim Dani Pedrosa. To był pracowity poranek dla mechaników Repsol Honda, temperatura rosła nie tylko w ich boksach, ale również nad hiszpańskim torem w Jerez. 

 

Nadszedł jednak czas na finałowe wyjaśnienie, kto zgarnie najwyższą nagrodę Grand Prix Hiszpanii? Kto zostanie bożyszczem, tak licznie zgromadzonego na torze Jerez, tłumu kibiców, jak się można domyślić w większości składającego się z hiszpańskich fanów motocyklizmu. Domowa runda wielu czołowych zawodników z hiszpańskim rodowodem,wywierała sporą presję na tych pozbawionych blokad jeźdźców.

 

 

Wyścig rozpoczął się od atomowego startu Jorge Lorenzo, który z drugiego rzędu szybko przebił się na czoło stawki i do pierwszego zakrętu był już na prowadzeniu GP Hiszpanii.

 

Cal Crutchlow spadł z pierwszego miejsca na 4. Obrońca tytułu Marc Marquez szybko poradził sobie z oponentami i po dwóch okrążeniach był już na tylnym kole lidera wyścigu.

 

Jorge Lorenzo uskrzydlony od startu wyścigu, jak jego Ducati, przez siedem okrążeń świetnie bronił pierwszego miejsca, ale naciskany przez Marqueza ostatecznie stracił prowadzenie w słynnym zakręcie nr 13, który, jak na ironię, nosi właśnie imię zawodnika z numerem 99…   

 

 

Jadący na Ducati lider kwalifikacji generalnej, Andrea Dovizioso, przebijając się z 8 miejsca zdołał wyprzedzić zawodnika Suzuki – Andreę Iannone oraz Johanna Zarco jadącego na Yamasze. Kolejne pozycje dostał jednak w prezencie od zawodnika Suzuki Alexa Rinsa i od zdobywcy pole position jadącego Hondą – Cala Crutchlowa, którzy zakończyli swoje zmagania na torze w Jerez spektakularnymi uślizgami przedniego koła. W ten sposób znalazł się na 4 lokacie. Goniąc pierwszą trójkę na 9 okrążeniu zaatakował Daniego Pedrosę w walce o trzecią pozycję. Na drodze w odrabianiu punktów pozostał mu tylko Jorge Lorenzo. Między tą trójką zaczęło się nieźle kotłować, a głównym prowodyrem, widzącym jak Marquez odjeżdża, był Andrea Dovizioso, prezentujący na tym etapie wyścigu lepsze tempo od pozostałej dwójki.

 

 

Na 13 okrążeń do długo oczekiwanego zwycięstwa Marc Marquez kolejny raz oszukał przeznaczenie ratując skórę w stylu ,,Marquez Style”. Wszystko zaczęło się okrążenie wcześniej kiedy Thomas Luthi jadący na końcu stawki, zaliczył wywrotkę, a jego motocykl wygarnął sporą ilość żwiru na asfaltową część toru. Zaraz po upadku Szwajcara w zakręt 11 wjeżdżał aktualny mistrz świata i lider wyścigu Marc Marquez, który w ostatniej chwili zobaczył rozrzucone kamienie, kiedy na ominięcie ich było już za późno. Najwybitniejsi fizycy na świecie nie są w stanie zrozumieć jak ten chłopak to robi, ale on kolejny raz wybronił się z kłopotów. Po chwili jak poraniony, rozjuszony byk jeszcze bardziej podkręcił tempo zawodów.

 

 

Dovi jadąc za Lorenzo i widząc odjeżdżającego w takim stylu Marqueza, stracił cierpliwość i na 17 okrążeniu dojeżdżając do 6 zakrętu zaatakował Hiszpana. Jorge szykując się do zakrętu zjechał do zewnętrznej otwierając drzwi do ataku dla Dovizioso. Włoch zbyt optymistycznie podszedł do manewru, po którym wyniosło go na zewnętrzną. Lorenzo wciągnięty w całą zabawę również wyjechał szeroko, jadący za nimi Pedrosa widząc to wszystko postanowił wyprzedzić rywali przyklejając się do wewnętrznego krawężnika. W tym samym momencie Jorge Lorenzo zaczął wracać na optymalną linie przejazdu i tak doszło do zderzenia Daniego Pedrosy oraz Jorge Lorenzo, który odbił się od zawodnika Hondy i zabrał razem ze sobą atakującego wcześniej Andreę Dovizioso. Daniego w efekcie uderzenia wystrzeliło w górę jak to ma miejsce przy klasycznym uślizgu tylnego koła. Zawodnicy Ducati wylądowali w żwirze, Dani Pedrosa szybko się pozbierał z asfaltu i uciekł w bezpieczne miejsce, lecz jego motocykl, po licznych piruetach w powietrzu, wylądował na samym środku zakrętu, tworząc niebezpieczną przeszkodę dla reszty nadjeżdżającej stawki. To zdarzenie jednak nie zatrzymało ani na chwilę karuzeli MotoGP, która kręciła się dalej.

 

 

 

Pomimo wzajemnych pretensji zawodników zaangażowanych w kraksę, dyrekcja wyścigu karambol z udziałem walczącej trójki uznała jako incydent wyścigowy.

 

 

 

Johann Zarco, dla którego początek wyścigu nie był zbyt udany, teraz miał szansę zaliczyć 2 miejsce w hiszpańskim GP. Jadący zaraz za nim Danilo Petrucci, Andrea Iannone, Jack Miller i Valentino Rossi czując krew, przejęli pałeczkę po pechowej ekipie z torowej demolki. Ostatecznie Iannone, zmotywowany podium z Ameryki, zajął trzecie miejsce w Grand Prix Hiszpanii.

 

 

 

Gdzie trzech się biło, tam czwarty i piąty skorzystał, czyli Johann Zarco i Andrea Iannone. Świetny w tym wyścigu Marc Marquez pozamiatał w Jerez dosłownie i w przenośni. Dosłownie kiedy w 11 zakręcie uratował się z pułapki żwirowej rozsypanej na asfaltowej nawierzchni hiszpańskiego toru, a w przenośni kiedy narzucił kolejny raz genialne tempo, doprowadzające go do upragnionego drugiego zwycięstwa w karierze w klasie MotoGP na kręcącym się przecież w prawo wyścigowym obiekcie w Jerez. Jednocześnie odrobił straty z Argentyny i rozsiadł się wygodnie na fotelu lidera tabeli generalnej. Andrea Dovizioso spadł na czwartą pozycję w klasyfikacji z 23 punktami straty do lidera, a Francuz Johann Zarco awansował na 2 miejsce z 12 punktami starty do Marqueza. Maverick Viñales, który obstawiał tyły w Jerez, w kwalifikacji generalnej pozostał na podium z 20 punktami na minusie do pierwszego Marqueza.

 

 

 

Jeśli Marc Marquez utrzyma dalej taką formę, może się okazać, że jego przewaga będzie rosła z wyścigu na wyścig i obrońca tytułu w wielkim stylu obroni swój mistrzowski tytuł, zdobywając piąty raz koronę królewskiej klasy. Tylko katastrofa, podobna do tej w szóstym zakręcie na 17 kółku toru Jerez podczas GP Hiszpanii, jest w stanie zatrzymać ,,Czerwoną Mrówę”. Już za dwa tygodnie we Francji przekonamy się co przyniesie nam wyścigowe show o nazwie MotoGP.