Dakar etap V – wydmy, wypadki i problemy nawigacyjne - Motogen.pl

Marcos Patronelli – jeden z faworytów do tytułu wśród quadowców poza Rajdem. Polacy dobrym tempem jadą dalej.

Piąty etap okazał się bardzo męczący dla zawodników. Trasa biegła bowiem po bardzo zróżnicowanym i wymagającym terenie. Kamieniste ścieżki, wyschnięte jezioro, a na koniec wydmy, które dostarczyły zawodnikom wielu „atrakcji”. Wykończeni kierowcy mówili, że najgorsza była końcówka tego odcinka. Wielu zgubiło drogę, a motocykliści i quadowcy przewracali się na grząskim piasku. Nie obyło się także bez problemów technicznych.

 

Podobne problemy spotkały również naszego jedynego, po wycofaniu się Rafała Sonika, quadowca w tym Rajdzie. Łukasz relację z tego odcinaka zdawał nam resztką sił, myśląc już tylko o odpoczynku.

„Ten etap był dla mnie jak do tej pory najbardziej wykańczający. Rozpoczął się na podłożu kamienistym, później wjechaliśmy w coś w stylu wyschniętej rzeki. Trzeba było strasznie uważać na to co jest pod kołami, rowy które ciężko było dostrzec. Później jechaliśmy po czymś co ciężko mi nawet nazwać bo wyglądało jak piach, ale strasznie sie kurzyło. Następna na trasie była pustynia jakby z wielkich kamieni. Jazda po tym była wykańczająca dla rąk. W końcu dotarliśmy na typową pustynię z wielkimi wydmami. Nie mogłem odnaleźć jednego waypointu i się troszkę pogubiłem, zresztą nie tylko ja. Kilku motocyklistów również go szukało. Udało się go nareszcie odnaleźć i wielkimi wydmami dojechaliśmy na brzeg oceanu. 3 km od biwakiem był ostatni waypoint, którego również musiałem szukać. Byłem już tak zmęczony, że myślałem tylko od odpoczynku. W końcu się udało i wielką wydmą, chyba o długości około 1 km. Potem tylko zjazd w dół i byłem na wymarzonym biwaku. Dzień był dal mnie bardzo męczący, a kolejny będzie jeszcze dłuższy. Jednak czeka na nas cały dzień odpoczynku.

 

Do tego wszystkiego, po przejeździe przez góry na poprzednim odcinku i nocy, podczas której strasznie zmarzłem, bardzo boli mnie gardło. Aż ciężko mi przełykać ślinę.

 

Podczas tego etapu po raz pierwszy usłyszałem dźwięk alarmowy sentinel. Jeden z motocyklistów miał wypadek i jadący za nim zawodnicy chcieli mu pomóc i włączyli ostrzeżenia dla innych kierowców żeby nikt w nich nie wjechał” – mówił po dojechaniu do mety Łukasz „Łoker” Łaskawiec.

 

Mimo zmęczenia i problemów ze zdrowiem, Łukasz utrzymuje świetne tempo. Piąty etap zakończył na doskonałej siódmej pozycji, wyprzedzając znacznie swojego teamowego kolegę – Josefa Machacka, który był dopiero szesnasty. „Łoker” przesunął się dzięki temu w generalce na dwunaste miejsce. Etap wygrał Alejandro Patronelli. Ponad 3 minuty po nim zmagania tego wyjątkowo ciężkiego dnia zakończył Maffei. Trzeci był Martin Plechaty.

 

Z Rajdu odpadł natomiast Marcos Patronelli, który zaliczył bardzo poważny wypadek. Kierowca uszkodził sobie kolano, co spowodowało, że musiał wycofać się z dalszej rywalizacji.

 

Również motocykliści utrzymują dobre tempo. Na piątym etapie najszybszym z Polaków był Jacek Czachor, który dobrze czuje się na wydmach. Dzięki temu i nie popełnianiu poważniejszych błędów na trasie udało mu się zakończyć ten dzień na dziewiętnastym miejscu.

 

„Utrzymałem dobre tempo podczas tego długiego, ciężkiego i zróżnicowanego odcinka specjalnego. Było wiele niebezpiecznych miejsc. Musiałem być bardzo mocno skoncentrowany by nie popełnić żadnego błędu i nie wpaść w dziurę. Końcówka szła po piaskach – tutejsze są miejscami nawet trudniejsze, niż te na Saharze. Wydmy są położone bardzo wysoko, a to stwarza dodatkowe trudności. Ostatnie dwa kilometry zjeżdżaliśmy z olbrzymiej i stromej wydmy. Ona zachęcała do szybkiej jazdy, jednak myślałem już tylko o mecie i jechałem ostrożnie. Czeka nas jeszcze jeden etap przed przerwą, mechanicy wymienią mi silnik. Wszystko zgodnie z planem” – mówiła Jacek Czachor.

 

Marek Dąbrowski miał nieco mniej szczęścia, gdyż pod koniec zabłądził i stracił cenny czas. Mimo tego błędu ,udało mu się dojechać na dobrej 23 pozycji.

 

„Dobra jazda na odcinku, w zasadzie przez całą jego długość bez żadnych problemów. Najcięższe było ostatnie dziesięć kilometrów. Trochę zabłądziłem, gdyż pojechałem po śladach, które nie były prawidłowe. Później chciałem jak najszybciej odnaleźć właściwą drogę, motocykl cały czas się zakopywał i zaliczyłem parę niegroźnych upadków. W końcu wjechałem na ostatnią wydmę. Dziwne uczucie towarzyszyło temu zjazdowi, było tak stromo, że nie dało się jechać mniej niż 100 km na godzinę”.

 

Piąty odcinek wśród motocyklistów wygrał Paolo Goncalves. Jako drugi przyjechał Lopez Contardo, a pierwszą trójkę zamknął Frans Verhoeven na BMW. Ten odcinek nie był zbyt udany dla Comy i Despresa, którzy zakończyli ten dzień kolejno na czwartej i piątej pozycji. Marc czekał na trasie na pomoc dla nieprzytomnego Olivera Paina.

 

Załoga samochodowa Orlen Teamu również trzyma ostre tempo. Na początku Hołowczyc wypracował sobie sporą przewagę nad wyprzedzającym go w generlace teamem Volkswagena. Zyskane minuty stopniały jednak, gdy samochód Hołka zakopał się na wydmach.

 

„Przez pierwszą cześć OSu jechaliśmy bardzo czysto, Jean-Marc dobrze nawigował. Utrzymywaliśmy dobre, szybkie tempo. Na ostatnich trzydziestu kilometrach zakopaliśmy się na szczycie jednej z wydm. Jakoś udało nam się sprawnie z niej wykopać, natomiast mieliśmy problemy z zamknięciem drzwi. Auto podskakiwało na wybojach i baliśmy się, że te drzwi bezpowrotnie stracimy. Próbowaliśmy je przymocować różnymi sposobami. Później jeszcze raz wybraliśmy błędnie szlak. W kopnym piachu taka pomyłka kosztuje, tak też było tym razem. Ponownie się zakopaliśmy, gdyż tam nie było już żadnych śladów. Trochę pomogli nam kibice, ale to kosztowało nas około dziesięciu minut i straciliśmy całą przewagę wypracowaną wcześniej” – komentował Krzysztof Hołowczyc.

Hołowczyc zakończył ten etap na szóstej pozycji, a w klasyfikacji generalnej nadal jest piąty.

Dzisiaj ostatni dzień zmagań przed przerwą. Na zawodników czeka 721 kilometrowa trasa z czego 456 km to odcinek specjalny. Etap poprowadzi kierowców na wydmy, gdzie liczyć się będzie orientacja w terenie i zdolności nawigacyjne. Meta odcinka znajduje się w miejscowości Arica, położonej tuz przy granicy z Peru.