Custom z silnikiem Subaru WRX - Motogen.pl

Magiczne rzeczy rodzą się wtedy, gdy szalona koncepcja trafia w kompetentne i metodyczne ręce prawdziwego fachowca. Gdy kilka lat temu w internecie pojawiły się szkice Kickboxera – potężnego customa z silnikiem Subaru, nikt nie oczekiwał ich realizacji. W odległej Nowej Zelandii znalazł się jednak człowiek gotowy na to wyzwanie. Marcel van Hooijdonk to zapalony motocyklista i jednocześnie właściciel wytwórni narzędzi oraz ekspert od maszyn CNC. Któregoś wieczoru postawił w garażu dwa nagie koła i umieścił między nimi przechodzony silnik od Subaru WRX. Otworzył piwo, dwa, ewentualnie siedem, spojrzał raz jeszcze i stwierdził, że to się może udać.

Trudno o lepszą osobę do tego zadania. Marcel o sterowanych cyfrowo tokarkach i frezarkach wie wszystko. Po kilku latach przygotowań pierwsza wersja maszyny nazwanej MadBoxer ujrzała światło dzienne. Od wyjechania na szosę dzieliło ją jednak jeszcze trochę czasu i kilka poważnych zmian w konstrukcji. Problematyczny okazał się zwłaszcza system sterowania potężnym motocyklem, który długo nie mógł uzyskać aprobaty nowozelandzkiego urzędu dopuszczającego pojazdu do ruchu ulicznego.

Finalna wersja MadBoxera jest smaczną mieszanką elementów pochodzących z różnych, głównie japońskich motocykli i tych wykonanych samodzielnie w domowym warsztacie. Silnik Subaru WRX o pojemności 2.5 litra generuje piekielną moc ponad 260 KM, co wymaga od kierowcy konkretnych umiejętności. Potrzebna jest także zmiana przyzwyczajeń – w motocyklu całkowicie wyeliminowano obsługę nogami. Półautomatyczna skrzynia biegów sterowana jest przyciskami na kierownicy, tylny hamulec powędrował w miejsce klamki sprzęgła.

Marcel van Hooijdonk udowodnił, że w rękach fachowca wszystko jest możliwe. MadBoxer jest pomnikiem techniki – każdy element niezbędny do pracy tej unikatowej maszyny jest jednocześnie częścią stylizacji. Nie ma tu ozdób i zbędnych bajerów. Jest czysto, agresywnie i na swój sposób pięknie. Nie ma tylko znanego z Subaru napędu na wszystkie koła. Coś nam jednak mówi, że Marcel otwiera w swoim warsztacie kolejne piwo…