Aprilia Pegaso 650 Factory - Motogen.pl

Aprilia Pegaso 650 swój rynkowy debiut miała w 1992 roku, gdy we włoskiej fabryce w Noale makaroniarze wpadli na pomysł, aby w podwozie turystycznego enduro wstawić pięciozaworowego Rotaxa o mocy 48 KM.

 

Motocykl ten na owe czasy posiadał całkiem nowoczesne rozwiązania. Wykończenie i dbałość o detale stały na wysokim poziomie, a cała konstrukcja otrzymała pozytywne opinie recenzentów. Niestety, z niewiadomych przyczyn Pegaso nie odniosła rynkowego sukcesu. Dziwi to tym bardziej, że wprowadzone rok później, korzystające z tego samego silnika, produkowane w tej samej fabryce, droższe bliźniacze BMW F650 GS zdobyło uznanie klientów i zagarnęło sporą część ówczesnego rynku. Włosi musieli przez zaciśnięte zęby krzyczeć: „Porca miseria!”.

 

Przez dotychczasowe 18 lat produkcji i wiele znaczących modyfikacji Pegaso powoli zmieniało charakter, coraz śmielej patrząc w stronę szosy, by w obecnej generacji, wyposażonej w zapożyczony z Yamahy silnik, stać się pojazdem całkowicie ukierunkowanym na asfaltowe, a w najgorszym przypadku utwardzane drogi. Tak, tak, nie przewidzieliście się! Serce Pegaso jest identyczne jak to zastosowane w modelach Yamaha XT660R/X, XT660Z oraz MT-03. Stali czytelnicy z pewnością pamiętają, że silniki te, przynajmniej w moich oczach, nie zyskały szczególnego uznania. Ciekawe zatem czy tym razem coś ulegnie zmianie.

 

Choć powiedzenie mówi, że historia lubi się powtarzać, tak tym razem chyba nie do końca się to sprawdziło. Po latach Pegaso wypracowało sobie własną markę i przywiązanych do niej klientów. Dlatego w dzisiejszych czasach to konkurencja w kategorii lekkich enduro i funbików musi się mieć na baczności, co udowadniają statystyki sprzedaży. Przykładowo w Chorwacji w 2007 roku Aprilia Pegaso 650 była drugim najlepiej sprzedającym się motocyklem, zaraz po niekwestionowanym liderze wszelkich statystyk – Yamasze FZ6.

Apparenza

Atrakcyjny wygląd, niebanalna i modna stylistyka oraz dbałość o wysmakowane szczegóły – tego włoskim pojazdom odmówić nie można. W chwili, gdy wrodzony zmysł najlepszych projektantów mody łączy się z pasją do motoryzacji, wychodzą właśnie takie cuda, jak Aprilia Pegaso. Nie twierdzę, oczywiście, że jest to najładniejszy motocykl na świecie. Trzeba jednak przyznać, że stworzenie z założenia praktycznego i jednocześnie ładnego motocykla wcale nie jest prostym zadaniem. Nasza testowa Pegaso, nosząca przydomek Factory, jest najlepiej wyposażoną z możliwych wersji (obok normalnej wersji Pegaso oraz uterenowionej edycji Trail). Włosi dozbroili ten motocykl w pięknie wyglądające aluminiowe, szprychowane felgi, czterotłoczkowe, radialne zaciski (pochodzące wprost z hardcorowego supermoto – SXV450), aluminiową kierownicę, wyższe o 20 mm siedzenie (przenoszące masę kierowcy bliżej przedniego koła) oraz wykonane z carbonu osłony boczne, osłony układu wydechowego i przedni błotnik.

 

Do tego dochodzą takie smaczki, jak: tylna lampa i kierunkowskazy w technologii LED, logotypy Akrapovica na carbonowych elementach, motyw włoskiej flagi na przedniej owiewce czy nawet taki detal, jak zbiorniczek płynu przedniego hamulca, który ze swoim trójkątnym, przypominającym tłok silnika Wankla kształtem wygląda świetnie. To właśnie stanowi o dbałości o detale, której próżno szukać w japońskiej masowej produkcji. Tam Pan Haruhiko Sushi do całkiem ładnie wyglądającego motocykla wsadziłby tandetny, plastikowy zbiorniczek, który jest identyczny, jak w każdym innym modelu tego producenta i zepsułby tym cały efekt.

Włoski temperament

Niestety, moje doświadczenia z włoskimi kobietami ograniczają się tylko do filmów z Moniką Belucci i Sophią Loren, nie licząc urlopowych podrywów na włoskiej plaży, które zwykle kończyły się tekstem: „Niente capito!”. Domyślam się jednak, że powiedzenia o włoskim temperamencie nie wzięły się znikąd. Serducho Aprili to jednocylindrowa jednostka zasilana wtryskiem o pojemności 660 ccm i mocy 48 KM. Mimo że została ona w prostej linii przejęta od Yamahy, jest w niej właśnie coś z charakteru południowca. Naciśnięcie rozrusznika wcale nie oznacza, że silnik odpali za pierwszym razem. Ba, czasem warto dodać odrobinę gazu, aby wreszcie usłyszeć donośny terkot singla. Ruszanie z niskich obrotów? Zapomnij! Manetkę trzeba odkręcić nieco bardziej, aby nie zdusić silnika lub nie trafić na zakres zbyt wolnych obrotów, gdzie moto prycha, strzela i szarpie łańcuchem. Kiedy już wskazówka obrotomierza pokaże wartości na poziomie 2500 obr./min, jest spokojnie, tyle że po chwili wpadamy na zakres nieco zbyt intensywnych wibracji. Za identyczne objawy XT660Z Tenere zmieszałem z błotem. Wiem, że zabrzmi do niedorzecznie, ale akurat Aprili jestem w stanie wybaczyć takie zachowanie. Czego innego spodziewałem się po japońskiej dopracowanej maszynce o duszy godnej pralki automatycznej, a czego innego właśnie po temperamentnej Włoszce. W każdym razie efekt jest taki, że Aprilia Pegaso 650 zachęca nas do dynamicznej jazdy, częstej zmiany biegów i utrzymywania jej na wysokich obrotach. Mimo to duży singiel nie zaskoczy nas agresywnym zachowaniem. Jeżeli tylko tego chcemy, jazda potrafi być emocjonująca, ale nigdy wymykająca się spod kontroli.

Forza Italia!

Już po przekręceniu kluczyka w stacyjce producent podsuwa nam sugestie gdzie ten pojazd czuje się najlepiej – na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu pojawia się obrazek z wijącą się po horyzont, krętą drogą. Będąc już przy zegarach, w tym miejscu najwyraźniej stylistom zabrakło polotu, bo średniej urody obrotomierz wraz z kontrolkami opakowany jest raczej mało interesującym, czarnym plastikiem. Sytuację ratuje nadzwyczaj duży wyświetlacz i „wszystkomający” komputer, który w dodatku sterowany jest kontrolerem przy lewej manetce. To kolejna rzecz potwierdzająca, że europejskie podejście do projektowania motocykli niejednokrotnie przewyższa pomysły zjadaczy sushi. Co z tego, gdybym miał te wszystkie opcje i mógł je obsługiwać malutkim, trudno dostępnym przyciskiem przy zegarach? Dzięki kontrolerowi, który zawsze jest w zasięgu naszego kciuka, bez problemu mogę w czasie podróży sprawdzić parametry jazdy, jakich tylko dusza zapragnie.

 

Po zajęciu miejsca w siodle wszyscy, nawet początkujący motocykliści, od razu poczują się pewnie i bezpiecznie. Szeroka kierownica ułatwiająca manewrowanie, wyprostowana pozycja dająca dogodną perspektywę na drogę, nisko poprowadzone (780 mm w serii) i bardzo wygodne siedzenie oraz podnóżki, które są dokładnie tam, gdzie ich intuicyjnie szukamy – to wszystko sprawia, że Aprilia Pegaso 650 wygrywa w konkurencji „user friendly”, co przydaje się zarówno tym stawiającym swe pierwsze kroki, jak i doświadczonym kierowcom, którzy od motocykla oczekują, aby jak najbardziej pomagał, a nie przeszkadzał w sprawnym poruszaniu się.

 

Jak tylko przyzwyczaimy się do charakterystyki kapryśnego silnika, Aprilia zauroczy nas całą resztą odczuć, jakie płyną z jazdy. Pamiętajmy tylko, że Pegaso to motocykl najlepiej sprawdzający się w mieście oraz na krętych bocznych drogach, nawet tych z asfaltem B kategorii. Niezbyt wysilony silnik szybko skapituluje podczas prób bicia rekordu prędkości, o ile sami wcześniej nie dacie za wygraną pod naporem wiatru. Najlepsza prędkość podróżna dla Pegaso to przedział 110–130 km/h. Jeżeli taka „przelotowa” jest dla Was do zaakceptowania, możemy się pokusić o niezbyt odległą, najlepiej weekendową turystykę. Sprzyja temu wspomniana już wygodna kanapa oraz praktyczne schowki. O ile ten pod siodłem, mimo dużej pojemności (bez problemu zmieścimy komplet przeciwdeszczowy, małą blokadę itd.), nie jest niczym niespotykanym, tak drugi jest swoistą ciekawostką. Po naciśnięciu przycisku, znajdującego się poniżej tego od obsługi świateł, górna część pokrywy zbiornika paliwa unosi się, dając dostęp do podręcznego schowka. Dzięki temu, że obsługiwać go można również podczas pracy silnika oraz dzięki wyściełaniu ochronną warstwą pianki, bez obaw schować tam możemy telefon komórkowy, okulary przeciwsłoneczne, klucze do domu czy portfel. Rzeczy tam schowane są dostępne w każdej chwili, co załatwia problem nieodebranych połączeń czy nerwowego wygrzebywania portfela z plecaka przy okazji płacenia za autostradę czy parking.

 

Jeżeli wpadniemy na pomysł wyjazdu z pasażerem i bagażem, pamiętajmy, aby brać poprawkę podczas wyprzedzania. Choć ciągle z mocą 48 KM i przyspieszeniem 5,2 s do 100 km/h (mierzone tylko z kierowcą) jesteśmy zdecydowanie szybsi od samochodów, tak przy większych prędkościach czuć niedobór mocy. Poza tym do turystycznych przelotów brakuje szóstego biegu...

 

Zawieszenie jest idealnym przykładem na to jak dobrze można połączyć komfort i precyzję prowadzenia. Wysoki skok obu amortyzatorów umożliwia nam bezstresowe pokonywanie studzienek i krawężników. Przy okazji zestrojenie zawieszenia i wystarczająca przyczepność montowanych seryjnie opon Pirelli Diablo pozwalają na całkiem konkretną jazdę po winklach. Tak jak podczas spokojnej eksploatacji, tak i podczas szlifowania podnóżkami o asfalt Pegaso prowadzi się bardzo neutralnie, dokładnie dostarczając nam wszelkich informacji o tym co dzieje się na styku opony z asfaltem. Pamiętajcie jednak, że na wszystko patrzymy przez pryzmat czystego funu z jazdy. Pegaso nie da nam wrażeń jak wyżyłowane motocykle Supermoto, które przechodzą przez cały zakręt powerslidem, na koniec strzelając przednim kołem w powietrze. Mamy za to motocykl, na którym możemy polegać. Motocykl, który daje poczucie panowania nad każdą sytuacją, co spotęgowane jest doskonale działającym sprzęgłem, odpowiednio do miejskich warunków zestopniowaną skrzynią biegów i hamulcom, które, choć nie mają na zaciskach legendarnego logo Brembo, a producent jakoś specjalnie nie chwali się która firma dostarczyła ten komponent, to i tak dzięki stalowemu oplotowi przewodów potrafią zdziałać cuda.

 

Skoro już czytacie ten tekst, to najprawdopodobniej, szukając dla siebie motocykla, nie zwracacie uwagi wyłącznie na tabelkę z osiągami, gdzie na pierwszym planie pręży się moc 200 KM. Aprilia Pegaso nie jest i, co najlepsze, wcale nie udaje sprzętu o sportowych aspiracjach, dlatego też jeżeli usłyszycie opinie o tym, aby nie kupować tego motocykla, bo 48 KM znudzi Wam się w ciągu tygodnia, po prostu nie dyskutujcie. Taki osobnik najwyraźniej nie wie, że przyjemność z jazdy można czerpać z wielu innych czynników, nie tylko odsysającym krew z mózgu przyspieszeniem mistrza prostej.

Arivederci

Wiecie już zatem czego można się spodziewać po Pegaso. Tak jak piękna i temperamentna kobieta z południowych stron, tak i Aprilia potrafi zaoferować nam naprawdę wiele i możecie być pewni, że każda chwila spędzona w jej siodle będzie niezapomniana… O ile tylko przymkniemy oko na pewne, niezbyt uciążliwe kaprysy. Aprilia Pegaso 650 Factory bije swoją konkurencję pod wieloma względami: ceną, stylem, frajdą z jazdy oraz czymś, czego nigdy nie dadzą „Japończyki” – charyzmą i poczuciem indywidualizmu. Rozstawać się z nią po skończonym teście przyszło mi zdecydowanie trudniej niż zwykle. Cóż, przede mną ostatni taki łyk espresso, kilka wspólnych kilometrów do salonu i… ciao, bella!

 

Konkurencyjne motocykle dla Aprili Pegaso 650:

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany